środa, 22 lipca 2015

Kobiety to czytają... w Łodzi!




Kochane mole książkowe z Łodzi i okolic!

Jest mi niezmiernie miło ogłosić, że zostałam liderką łódzkiego oddziału klubu Kobiety to czytają, którego książki niejednokrotnie Wam polecałam.
W związku z tym chciałabym serdecznie zaprosić wszystkich zainteresowanych na miłe spotkania przy kawie i dobrej książce. Szczegóły zaczniemy ustalać kiedy zbierze nam się kilka osób. To dla mnie coś nowego, dlatego jestem otwarta na wszelkie sugestie. :)

Dla wszystkich uczestniczek, książki klubowe -50% !!!


Kilka słów o klubie Kobiety to czytają:

Dyskutujemy o książkach wydawanych przez Prószyński i S-ka. Gwarantuję Wam, że są to powieści, od których ciężko się oderwać. Sama trafiłam do klubu przypadkiem. Zobaczyłam, że zachwalają twórczość Jodi Picoult i Diane Chamberlain. Pomyślałam wtedy: "O rany! Jest takie miejsce, gdzie polecają moje dwie ulubione autorki." I tak to się zaczęło... W klubie panuje przyjazna atmosfera, dyskusje dotyczą już nie tylko literatury, ale także zupełnie codziennych spraw. A jakie fantastyczne przepisy można zdobyć! ;)
Ambasadorką klubu jest Magdalena Kumorek, przesympatyczna aktorka, która potrafi zachęcić do lektury jak nikt inny.


Wszystkie szczegóły doczytacie na stronie Kobiety to czytają oraz na fanpage'u, gdzie naprawdę dużo się dzieje! :)

Jeśli chcecie z nami stworzyć wyjątkową ekipę literaturożerców, zapraszam do kontaktu:
mail: czytelniazinnejbajki@gmail.com 
lub poprzez wiadomość prywatną na fanpage'u Czytelni z innej bajki.


niedziela, 19 lipca 2015

"Cyganie. Spotkania z nielubianym narodem" Rolf Bauerdick


Rolf Bauerdick
Znany polskiemu czytelnikowi z głośnej powieści "Jak Matka Boska trafiła na księżyc", ruszył za Cyganami z aparatem i notesem.
Odwiedził 12 europejskich krajów, odbył ponad 100 podroży, żył z Cyganami, był ich gościem. Książka, którą napisał, jest uczciwym reporterskim sprawozdaniem, ale też ważnym głosem w dyskusji o stereotypach, poprawności politycznej, a także powodach ksenofobii i wykluczenia.
(źródło: strona wydawcy)



Od jakiegoś czasu miałam ochotę na dobry reportaż. W zapowiedziach trafiłam na książkę Bauerdicka i stwierdziłam, że to na pewno będzie strzał w dziesiątkę. Lubię poznawać inne kultury i zwyczaje a te, które reprezentują Cyganie, na pewno należą do jednych z ciekawszych. 
Na początku warto zaznaczyć, że autor włożył mnóstwo pracy, aby poznać ich świat i rzetelnie wszystko opisać. Zwiedził wiele krajów i spotkał odpowiednich ludzi, którzy wprowadzili go w ten niezwykły świat kontrastów. Przedstawił zarówno rodziny żyjące na wysypisku śmieci w warunkach wręcz nie do opisania, jak i samego "króla" Cyganów, który o pieniądze martwić się nie musi. O Polsce za dużo się nie dowiemy, będzie jedna anegdota z wyprawy do Częstochowy. Autor skupił się głównie na Węgrzech, Rumunii i Niemczech. 
Niestety, mimo że całość została przedstawiona bardzo szczegółowo, nie do końca do mnie trafiła. Chyba za bardzo nastawiłam się na kulturę i zwyczaje ludzi. Autor bardziej skupił się na konkretnych osobach czy rodzinach, pokazując ich historię. Często również nawiązywał do polityki, co zupełnie nie znajduje się w moim kręgu zainteresowań. Momentami po prostu się nudziłam i zerkałam, co będzie w kolejnym rozdziale. Bauerdick spędził wiele lat na podróżach, a że sam zajmuje się również fotografią, uwiecznił wielu Cyganów, a część zdjęć stanowi ciekawy dodatek, który znajdziemy w książce. 
Gdybym miała obiektywnie ocenić reportaż, dałabym mu 6, natomiast mnie przypadł do gustu tak na 4+. To już kolejna książka, która nie do końca zgadza się z moimi oczekiwaniami względem niej. Chyba powinnam dokładniej przeglądać to, co biorę do czytania. A na reportaż dotyczący kultury Cyganów, być może jeszcze trafię.

Ocena:
4+/6

Dane techniczne:
Seria wydawnicza: Terra incognita
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 6.05.2015
Liczba stron: 352
Oprawa: miękka

niedziela, 12 lipca 2015

"Czuły punkt" Dominika van Eijkelenborg



Opis:

Czasami o naszym życiu decydują ułamki sekundy.

To był piękny, upalny majowy wieczór. Weronika szła ulicą, szczęśliwa i zakochana. Nie przestraszyła się, kiedy usłyszała, jak ktoś otwiera drzwi samochodu. Potem poczuła mocne szarpnięcie, czyjeś ręce wciągnęły ją do środka.

Porwana i uwięziona, próbuje walczyć z narastającą paniką. To trudne, gdy tracisz poczucie czasu, a głowa aż pęka od natłoku myśli.

Pilnuje jej milczący mężczyzna. To on decyduje, kiedy jej wolno pić, jeść, korzystać z łazienki. Jest jednym z napastników, ale zamiast nienawiści, wzbudza w niej coraz cieplejsze uczucia. Czy tylko dlatego, że nigdy nie robi jej krzywdy? Relacja porywacz-ofiara staje się coraz bardziej niejednoznaczna.
(źródło: strona wydawcy)


Syndrom sztokholmski to mechanizm przetrwania; jest walką o życie. Pojawia się w sytuacjach skrajnie traumatycznych, jak podczas porwania, uwięzienia, bycia zakładnikiem, u osób wykorzystanych seksualnie, jeńców wojennych, członków sekty, ale również może pojawić się w związkach miłosnych, opartych na dominacji jednego z partnerów. Skutki syndromu mogą występować długo po zakończeniu kryzysu. 
(www.niebieskalinia.pl)

Zjawisko to jest niezwykle interesujące. Z psychologią nie miałam nigdy do czynienia, wszystkie wnioski, które tu przedstawię mogą być błędne i z góry przepraszam tych bardziej obeznanych z tematem. Wspominam o syndromie sztokholmskim ponieważ biorąc "Czuły punkt" do ręki byłam pewna, że to on właśnie będzie tematem przewodnim. Czy tak się stało? Moim zdaniem nie do końca. Owszem, Weronika zostaje porwana i przetrzymywana przez jednego z mężczyzn. Tak naprawdę nie robi jej on jednak żadnej krzywdy. Praktycznie od początku stara się dbać, aby miała gdzie spać i co jeść. Oczywiście motywy, którymi się kieruje nie są zbyt szlachetne, po czasie zaczyna się jednak coś zmieniać. Między nimi wytwarza się pewne napięcie, które powoli ewoluuje. Więcej nie zdradzę, przekonajcie się sami.
Nie ukrywam, że oczekiwałam mrocznego thrillera z dobrą psychologią postaci. Nie do końca otrzymałam to, co chciałam. Zaczyna się mocnym akcentem - bohaterka budzi się w obcym miejscu i próbuje odtworzyć w głowie przebieg wydarzeń. Wspomina cały wieczór, włączając w to jej dotychczasowe życie, a także samo porwanie. Później następuje spokojniejszy fragment, czyli pobyt Weroniki w mieszkaniu nieznanego mężczyzny. Tutaj też nie ma się do czego przyczepić jeśli chodzi o sferę psychiki. Akcji nie uświadczymy jeszcze długo... No i niestety ten nieszczęsny środek, który wręcz błagał aby go opuścić. No dobrze, może przesadzam i znajdą się tutaj amatorki love story. Ja romanse omijam z daleka, a ten fragment trudno zaliczyć do innej kategorii. Ale nie martwcie się, warto przez niego przebrnąć bo ostatnie kilkadziesiąt stron przynosi sporo akcji. Zaskakujące zakończenie również podnosi ocenę całości. 
Mój główny zarzut to dziwne zachowanie postaci. Ona zostaje porwana, on się nią opiekuje, później wyczuwa się między nimi napięcie, ale zachowują się jak para nastolatków. Ta część, o której wspominałam wlecze się niesamowicie. A szkoda, bo pomysł na powieść był interesujący. Nie wiem czemu, ale momentami miałam skojarzenia z "Pięćdziesięcioma twarzami Greya" i nie chodzi mi absolutnie o erotykę, a raczej o psychologię postaci. 
Mimo wszystko polecam. Ciekawy temat, na początku i na końcu sporo się dzieje a finał totalnie zaskakuje. 


Fragment powieści do przeczytania na stronie wydawnictwa: tutaj

Ocena:
5-/6

Dane techniczne:
Wydawnictwo: HarperCollins
Data wydania: 8 maja 2015
Liczba stron: 336
Oprawa: miękka

niedziela, 5 lipca 2015

"Ostatnie pięć dni" Julie Lawson Timmer


Opis:

Mara, oddana żona i mama adopcyjna, kiedyś odnosiła sukcesy jako wzięta prawniczka, a obecnie zmaga się z coraz bardziej dotkliwymi objawami ciężkiej, nieuleczalnej choroby. Mimo wsparcia bliskich nie może się pogodzić z utratą niezależności i przystosować do nowych warunków, co skłania ją do podjęcia dramatycznej decyzji o odejściu na zawsze. Daje sobie pięć dni na pożegnanie wszystkich, których kocha. 

Scott, nauczyciel gimnazjum i trener koszykówki, od roku wraz żoną sprawuje opiekę zastępczą nad ośmiolatkiem z trudnego środowiska. Za pięć dni chłopiec, którego Scott zdążył pokochać jak własnego syna, ma wrócić do biologicznej matki. 

Mara i Scott mieszkają tysiące kilometrów od siebie, ale łączy ich przyjaźń nawiązana na internetowym forum, gdzie wymieniają się opiniami i dodają sobie nawzajem otuchy w najtrudniejszych chwilach. 

Historie Mary i Scotta pokazują, jak różne mogą być granice ludzkiej wytrzymałości. Czasami miłość nakazuje za wszelka cenę zatrzymać ukochaną osobę, a czasami wymaga, żeby pozwolić jej odejść.

Czy znajomości internetowe są równie autentyczne jak te nawiązane osobiście? Czy samobójstwo można uznać za akt odwagi? Jak poradzić sobie z egoistyczną potrzebą bycia z bliską osobą, w chwili kiedy choroba przysparza jej ogromnych cierpień?



Wzruszająca historia o tym, jak wiele trzeba poświęcić, gdy traci się panowanie nad własnym życiem.
Jodi Picoult

„Ostatnie pięć dni” to porywająca powieść o miłości, determinacji, samotności i chorobie. To książka chwytająca za serce od pierwszych stron, i choć próżno szukać w niej happy endu, to moim zdaniem jeden z najmocniejszych tytułów w klubie Kobiety to czytają! Gorąco polecam!
Magda Kumorek, ambasadorka klubu Kobiety to czytają!


(źródło: wydawca)



"Ostatnie pięć dni" to czternasta już powieść w klubie dyskusyjnym (i nie tylko) Kobiety to czytają wydawnictwa Prószyński i S-ka. Tym razem na scenę wkracza nowa autorka, która debiutuje nie tylko w klubie, ale również na rynku literackim. Uważam, że to debiut całkiem udany. 
Z pewnością nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna. Autorka wzięła na warsztat trudne tematy, takie jak adopcja, choroba czy samobójstwo. Akcja toczy się dwutorowo, a głównych bohaterów łączy jedynie znajomość internetowa. Mara zmaga się z okrutna chorobą, która powoli niszczy zarówno ją samą, jak i jej rodzinę. Postanawia zakończyć to cierpienie decydując się na ostateczny krok, jakim jest odebranie sobie życia. I tutaj pada znaczące pytanie - czy to dowód odwagi, czy też tchórzostwa? W większości przypadków opowiedziałabym się za drugą opcją, tutaj jednak nic nie jest jednoznaczne. Co zrobić w sytuacji, kiedy człowiek traci kontrolę nad własnym ciałem i umysłem? Kiedy nie potrafi kontrolować swoich zachowań czy potrzeb fizjologicznych. Mara, która zobaczyła jak będzie wyglądać jej życie za kilka/kilkanaście lat, chciała zaoszczędzić mężowi i córce tego widoku. Czy miała prawo o tym decydować? Z jednej strony to jej życie, z drugiej jednak trzeba pamiętać, że zostawia rodzinę, która może nosić w sobie żal do końca życia. Ona odchodzi, oni pozostają z pękniętym sercem. Być może kiedyś przyznają jej rację, jednak pierwsze dni, miesiące, a nawet lata, będą dla nich koszmarem.
Druga historia z jednej strony wydawałoby się, że nie wzbudza aż takich emocji, z drugiej jednak, mnie osobiście bardziej chwyciła za serce, bo do samego końca nie wiedziałam czego się spodziewać. W życiu Scotta, jego ciężarnej żony oraz chłopca, którym się opiekują, nic nie jest pewne. Zbliża się dzień, w którym będą musieli go oddać matce opuszczającej właśnie mury więzienia. Wszystko jednak się komplikuje a bohaterowie stają przed ogromnym dylematem, który zmieni ich życie na zawsze. Nie będę za dużo zdradzać, ale jest to część bardzo emocjonalna i to właśnie od niej nie mogłam się oderwać. 
Julie brakuje jeszcze umiejętności w budowaniu napięcia, którymi raczą nas takie autorki klubowe jak Jodi Picoult czy Diane Chamberlain, ale uważam, że jest to całkiem udany debiut. Historia wciąga, konstrukcji postaci również nie mam nic do zarzucenia, a język jest przystępny. Polecam wszystkim kobietom (mężczyznom również jeśli mają ochotę), które szukają w książce emocji. Jestem ciekawa kolejnych powieści tej autorki. Na pewno po nie sięgnę.



Tutaj możecie znaleźć fragment powieści.

Ocena:
5/6

Dane techniczne:
Tytuł oryginału: Five Days Left
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 16.04.2015
Liczba stron: 432
Oprawa: miękka