środa, 18 stycznia 2017

"Gorzej być (nie) może" Małgorzata Falkowska


Opis:
Kontynuacja przygód sześciu zwariowanych przyjaciółek, bohaterek książki "Mąż potrzebny na już". Życie Zosi wydaje się wręcz idealne. Bogata dziedziczka nie ma w zwyczaju się niczym przejmować. Przyziemne problemy zdają się ją omijać szerokim łukiem, jednak los, a w zasadzie bliscy postanawiają to zmienić. Kiedy wydaje się, że gorzej być już nie może, Zosia uświadamia sobie, w jak wielkim jest błędzie. Czy zakochana w sobie bogaczka poradzi sobie z problemami, których nie są w stanie rozwiązać pieniądze jej ojca? Nadeszła pora, aby rozpocząć walkę egocentryzmu, pieczołowicie pielęgnowanego od urodzenia, z uśpionym głęboko ziarnem altruizmu, które chce wykiełkować.

Foto: autorka

Druga książka w dorobku Gosi Falkowskiej, to jedna z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie premier! Czas, który minął od wydania pierwszej, "Mąż potrzebny na już", dłużył mi się niemiłosiernie. Miałam wrażenie, że autorka każe nam czekać latami, dopieszczając w tym czasie swoją powieść, która - co było oczywiste - nie mogła być zła! I teraz prawdziwe wyzwanie przede mną, jak zachęcić Was do przeczytania książki, od której sama nie mogłam się oderwać, nie wywołując w Was jednocześnie cukrzycy?! :)
Książki Gosi to taki antydepresant, powinno się je mieć zawsze pod ręką, aby w kryzysowych sytuacjach móc po nie sięgnąć. Bawią do łez, powodują niekontrolowane wybuchy śmiechu (po raz kolejny ostrzegam przed czytaniem w miejscach publicznych!), a czasem wzruszają do łez. Są ciepłe, mądre i mają fenomenalne bohaterki! Nie jest łatwo wpleść do komedii poważne wątki, a tutaj autorce udało się to znakomicie. To co ma bawić - bawi, to, co ma skłonić do refleksji - skłania. W kwestii humoru postawiłabym Gosię tuż obok Alka Rogozińskiego, to dwójka autorów, którzy ostatnio wybitnie dbają, aby mój nastrój był lepszy niż wskazywałaby na to pogoda za oknem.
Jak tylko rozpoczęłam lekturę, poczułam jakbym spotkała się z dawno niewidzianymi przyjaciółkami. Naprawdę za nimi tęskniłam! Początkowo bałam się, że minęło zbyt wiele czasu i będę miała problem z przypomnieniem sobie niektórych szczegółów, ale okazało się, że autorka pomyślała i o tym! Na początku mamy krótką charakterystykę, do której możemy w każdej chwili wrócić, gdybyśmy mieli problem z rozróżnieniem bohaterek. Później w fabułę wplecione zostają wspomnienia, które też naprowadzają czytelnika.
W pierwszej części prym wiodła Berka i jej poszukiwanie męża, w drugiej do głosu dojdzie... Zosia! Jeśli ktoś czytał debiutancką powieść Gosi, to wie, że Zosia... nie należy do najbystrzejszych osób. Jest za to przekonana o własnej doskonałości, pięknie i... jest całkiem urocza w tym samozachwycie. Tym razem okaże się, że los nie będzie dla niej łaskawy. Wszystko za sprawą kary, która moim zdaniem była strzałem w dziesiątkę. Autorka wpadła na świetny pomysł i zrealizowała go w stu procentach. To były najbardziej wyczekiwane przeze mnie fragmenty powieści. Nie martwcie się, nie zdradzę zbyt wiele. Musicie być jednak przygotowani na wewnętrzną przemianę bohaterki. Czeka Was wiele zaskakujących momentów, w końcu to Zosia! I koniecznie naszykujcie coś do notowania - powiedzenia wyżej wymienionej panny są warte tego, aby je uwiecznić i przekazać potomnym.
Przygotujcie się na wiele fantastycznych przygód i scen, które na stałe zostaną Wam w pamięci. Trzeba być wyjątkowo pozytywną osoba, aby napisać taką książkę! Pełną humoru, ciepłą i przede wszystkim taką, która zostaje z nami na dłużej. Już tęsknię za bohaterkami! Czasem żałuję, że sama nie mogę się do nich wkręcić chociaż na jeden wieczór. To prawdziwe postaci z krwi i kości. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że czytam historie osób, które doskonale znam.
"Gorzej być (nie) może" to powieść, która przypadnie do gustu wszystkim osobom z poczuciem humoru. Przede wszystkim kobietom, choćby ze względu na płeć głównych bohaterek, jestem jednak pewna, że także panowie bawiliby się świetnie podczas lektury. Ta książka to doskonały pomysł na prezent. Lekka, łatwa i przyjemna, ale nie banalna. Jest mądra i skłania do refleksji, nie wprowadzając jednak czytelnika w ponury nastrój. Bardzo optymistyczna, w sam raz na wyjazd lub szare, zimowe wieczory.
Aby nie było tak słodko, powinnam się do czegoś przyczepić. Myślałam, myślałam i wymyśliłam... W tej części Zosia przyćmiła trochę pozostałe bohaterki. Co nie powinno nikogo dziwić, jeśli miał już okazje ją poznać. Mam nadzieję, że w kolejnych częściach da dziewczynom szansę.
Jeśli miałabym wybierać jedną z przyjaciółek, na której historię czekałam najbardziej, to z pewnością byłaby to właśnie Zosia. Autorka będzie miała niełatwe zadanie, aby kolejne części były jeszcze zabawniejsze. Jedno jest jednak pewne - to seria, która powinna znaleźć się na Waszych półkach. U mnie zajmują honorowe miejsce. Polecajcie ją dalej, radością trzeba się dzielić!

Dziękuję autorce za egzemplarz do recenzji i... za scenę u dentysty, przy której płakałam ze śmiechu i przerażenia! Dzięki Tobie mój koszmar jeszcze przybrał na sile... :)

Recenzję debiutanckiej powieści Małgorzaty Falkowskiej znajdziecie na stronie: Polacy nie gęsi...
Miałam również przyjemność przeprowadzić wywiad z autorką: KLIK

Ocena:
5+/6

Dane techniczne: 
Wydawnictwo: Videograf
Data wydania: 17 stycznia 2017
Liczba stron: 376
Oprawa: miękka ze skrzydełkami

poniedziałek, 16 stycznia 2017

"Czerwień obłędu" Dawid Waszak




Opis: 
Dorian miał wszystko – młodą i piękną żonę, dom w dobrej dzielnicy Jarocina, zdolnego syna, udany seks, ciekawą pracę i poukładane życie. Nie potrzebował zmian! Nagle jego świat legł w gruzach, runęło wszystko, co do tej pory było dla niego ważne. I nie spowodował tego żaden kataklizm, a… samospełniające się wizje, które wtargnęły w jego uporządkowany świat. 
Ten spokojny mężczyzna uwikłany zostaje w pasmo nieprzewidzianych sytuacji, które zapowiadają tragedię. Co ma z tym wspólnego kobieta w czerwonej sukni? Czy Dorian będzie mógł odwrócić bieg wypadków?



Dawid Waszak to młody autor, który, jak sam twierdzi, "ma w duszy rocka". Nie mogło być inaczej, skoro urodził się w Jarocinie, mieście kojarzonym głównie z jednym - dobrą muzyką. W tej chwili na swoim koncie ma trzy książki, w tym "Czerwień obłędu", której akcja dzieje się w jego rodzinnej miejscowości. To moje pierwsze spotkanie z twórczością autora. Czy udane?
Zacznijmy od tego, że jest to powieść na jeden wieczór. Całość mieści się na zaledwie 176 stronach. Jako czytelnik wolę bardziej opasłe tomy, twórca natomiast musi wykazać się dużym talentem, aby usatysfakcjonować czytelnika tak krótką formą. W tym wypadku wszystko zostało maksymalnie skondensowane. Dużo treści, akcji i przemyśleń głównego bohatera. Rzecz dzieje się szybko, nie ma momentów na głębszą refleksję. Dorian doznaje wizji, które zapoczątkowują cały ciąg zdarzeń. Wydawałoby się, że to coś, czego moglibyśmy mu pozazdrościć. W końcu można dzięki nim uniknąć wypadku lub innych przeciwności losu. Ale czy rzeczywiście? Okazuje się, że nie wszystko jest takie, na jakie wygląda. Wizje panoszą się w umyśle bohatera sprawiając, że traci rozeznanie co jest rzeczywistością, a co wytworem jego wyobraźni.
Książka wciągnęła mnie od samego początku. Cały czas coś się dzieje, a czytelnik nie może się doczekać co będzie dalej. Akcja pędzi do przodu w błyskawicznym tempie. Dla jednych będzie to zaletą, dla innych wadą. Ja nie jestem fanką długich opisów i thriller musi być dla mnie zwięzły, konkretny, z szybkimi zwrotami akcji. Całość napisana została lekkim, przystępnym językiem - można by wręcz rzec, potocznym. Dzięki temu bardziej możemy skupić się na tym, co chce nam przekazać główny bohater. Traktujemy go jak znajomego, który opowiada nam swoją historię. Zarówno ilość stron, jak i styl pisania sprawia, że spokojnie możemy podsunąć "Czerwień obłędu" komuś, kto nie czyta zbyt wiele.
Skupmy się przez chwilę na Dorianie. Od początku nie mamy problemu, aby się z nim identyfikować. Życie, które prowadzi, mogłoby należeć do wielu z nas. Rodzina, praca, pasje, większe bądź mniejsze problemy... Brzmi znajomo, prawda? To, że bohater jest jednocześnie narratorem, sprawia, że czujemy jakbyśmy czytali czyjś pamiętnik. Możemy zagłębić się w psychikę bohatera, poznać jego myśli, uczucia, a także rozterki. I tutaj pojawia się pierwsza rysa. Moim zdaniem objętość książki nie pozwala skupić się w wystarczający sposób na tych zagadnieniach. Akcja jest ważna, dobrze, że szybko posuwa się naprzód, ale to, co dzieje się w umyśle Doriana, jest równie ważne, o ile nie istotniejsze! Po skończonej lekturze czułam spory niedosyt. Niestety, mamy tu do czynienia z niewykorzystanym potencjałem. Ciekawi bohaterowie, o których chętnie poczytałabym więcej, doskonały pomysł na fabułę, która również mogłaby się rozwinąć, a także zakończenie, które niestety totalnie mnie rozczarowało. Sądzę, że książka zyskałaby wiele gdyby była o połowę grubsza. Mimo wszystko, uważam, że warto było spędzić z nią czas i nie wykluczam ponownego spotkania z twórczością Dawida Waszaka.

Ocena: 4+/6

Dane techniczne: 
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 3 września 2015
Liczba stron: 176
Oprawa: miękka

piątek, 13 stycznia 2017

Spotkanie z Magdaleną Majcher w łódzkim Empiku

Gościliśmy wczoraj w łódzkim Empiku wyjątkową autorkę. Magdalena Majcher promowała swoją drugą książkę. 
Zobaczcie jak wyglądało to spotkanie...







W końcu udało mi się poznać Magdę osobiście. :)




Wywiad dla lokalnej rozgłośni radiowej.

Trzymam kciuki żeby książka Magdy sprzedawała się niczym świeże bułeczki! 

Link do recenzji najnowszej powieści, która swoją premierę miała 11.01
KLIK

sobota, 7 stycznia 2017

''Stan nie! błogosławiony'' Magdalena Majcher


Premiera 11 stycznia 2017!


Opis: 

Ciepła opowieść o niespodziewanym macierzyństwie i trudnych życiowych wyborach.

Pola jest szczęśliwa – właśnie skończyła 28 lat, realizuje się zawodowo, ma kochającego męża. Poukładane życie do góry nogami wywracają dwie kreski… na teście ciążowym. A przecież nie tak to sobie wyobrażała! W dodatku, lekarze podejrzewają, że dziecko może mieć wadę genetyczną.
Musi dokonać najbardziej dramatycznego wyboru w życiu kobiety. Wyboru, którego musi dokonać samodzielnie. Czy uda jej się pokochać rosnące w niej życie?

Dante mawiał, że z raju zostały nam gwiazdy, niebo i oczy dziecka. Zanim oczy swojej Iskierki ujrzy Pola, stanie przed najtrudniejszą decyzją w swoim życiu. Magdalena Majcher napisała powieść o miłości, która jest w stanie pokonać wszystko. Bo przecież matki nigdy się nie poddają.
Natasza Socha



Po udanym "Jednym wieczorze w Paradise", którym autorka debiutowała na rynku wydawniczym, z niecierpliwością czekałam na jej kolejną powieść. Z jednej strony byłam pewna, że pozytywnie nas zaskoczy, z drugiej jednak pamiętałam, że poprzeczkę ustawiła sobie naprawdę wysoko. Teraz już wiem, że drugą książką utorowała sobie miejsce w pierwszym rzędzie, wśród topowych polskich autorek.
Część z Was może kojarzyć Magdę jako autorkę poczytnego bloga Przegląd czytelniczy. Sama często sięgałam po daną książkę, sugerując się zamieszczanymi tam recenzjami. Dobrze opracowane teksty oraz lekkie pióro sprawiają, że zagląda tam coraz więcej osób. Jest to o tyle istotne, że warsztat, który opanowała Magda podczas tworzenia swoich tekstów, znalazł odzwierciedlenie w jej powieściach. Jestem przekonana, że w wydawnictwie chcieliby mieć tylko takich autorów.
Przejdźmy zatem do samej książki. I tutaj muszę zacząć od najistotniejszej kwestii, a mianowicie emocji! Przechodzą one na czytelnika, oplatają go i nie opuszczają jeszcze długo po skończonej lekturze! Nie wyobrażam sobie, że można by było przeczytać "Stan nie! błogosławiony", po czym odłożyć go i zapomnieć. To jedna z tych powieści, które zostają z nami na dłużej, skłaniają do refleksji oraz zmuszają do zajęcia stanowiska w istotnej kwestii, nad którą prawdopodobnie nie zastanawiamy się na co dzień. To będzie doskonała pozycja dla wszelkich klubów dyskusyjnych. Podejmuje wiele ciekawych tematów, do których każdy z nas może odnieść się zupełnie inaczej.
Mimo iż w powieści dominuje kwestia macierzyństwa, poleciłabym ją nie tylko rodzicom. Chociaż prawdopodobnie ci będą przeżywali ją najbardziej, odnosząc się do swoich własnych sytuacji i doświadczeń. To idealna propozycja dla tych, którzy lubią mądre, skłaniające do refleksji, świetnie napisane powieści. Zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn. Jeśli jednak liczycie na lekką, łatwą i przyjemną historię, to szukajcie gdzie indziej. W tej książce jest jak w życiu, wszystko układa się pięknie, jednak nigdy nie wiemy, kiedy staniemy na rozdrożu i będziemy musieli wybrać kierunek, w którym podążymy.
Zatrzymajmy się na chwilę przy bohaterach. To naprawdę mocny element powieści. Świetnie scharakteryzowani, zarówno ci dobrzy, jak i źli. Autorka wyjątkowo skupiła się na psychologii postaci, dzięki temu jeszcze łatwiej jest nam przeżywać wszystko wraz z nimi. Osobiście jestem zachwycona główną bohaterką, ponieważ mamy bardzo podobne poglądy na różne sprawy. Chociaż patrząc na jej relację z matką stwierdzam, że chyba nie mam w sobie aż takich pokładów cierpliwości, spokoju i opanowania jak Pola. A stworzenie takiego charakterku jaki ma jej rodzicielka, to też nie lada wyczyn. Chociaż w tym kraju niestety można trafić na podobnych ludzi... Aby jeszcze bardziej zagłębić się w tę trudną relację matka - córka, Magda zastosowała ciekawy zabieg "powieści w powieści". Główna bohaterka pisze książkę, która jest dla niej swoistą terapią. Ukazuje jak bardzo toksyczny może być układ dwóch osób, które powinny być dla siebie najważniejsze. Ale mamy też pozytywnych bohaterów, takich jak mąż Poli, Jakub, czy jego babcia, Aniela. Udowadniają nam, że może istnieć idealne małżeństwo, a obca osoba ma szansę stać się bliższa sercu niż własna matka.
"Stan nie! błogosławiony" dopracowany jest w najdrobniejszym szczególe, także jeśli chodzi o zagłębienie się w tematykę ciąży, badań prenatalnych, czy chorób genetycznych. Z jednej strony Magda, jako matka dwójki dzieci, miała łatwiej, bo część zagadnień znała z autopsji. Z drugiej jednak strony, niektóre problemy, przed którymi postawiła bohaterkę, musiały i w niej wywołać niemałe emocje. Aborcja, której temat również został podjęty, jest od pewnego czasu dosyć popularnym zagadnieniem w naszym kraju. Tym bardziej książka wywoła zapewne wiele dyskusji.
Oprócz wspomnianych wcześniej wątków - chorób genetycznych, trudnych relacji z matką, czy też podejmowania ważnych decyzji - udało mi się wychwycić jeszcze jedną istotną kwestię. To pytanie, które co jakiś czas przewija się w mediach: czy każdy musi być rodzicem? Mam wrażenie, że wciąż funkcjonuje społeczny przymus zakładania rodziny. Ja osobiście uważam, że nie każdy musi nadawać się na rodzica i jeśli sam zdaje sobie z tego sprawę, to tym lepiej dla niego. Jedni odnajdują swoje szczęście w pracy, inni w pasjach, a jeszcze inni w dzieciach. Ważne, aby samemu decydować o tym, co jest dla nas najlepsze.
Bardzo mnie cieszy, że Magda tworzy już kolejne powieści, bo to jedna z tych autorek, której książki można brać w ciemno!


Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Pascal.

Ocena: 5+/6

Dane techniczne:
Wydawnictwo: Pascal
Data wydania: 11 stycznia 2017
Liczba stron: 384
Oprawa: miękka

piątek, 6 stycznia 2017

Podsumowanie 2016 roku






Czas na podsumowanie 2016 roku. :)

Przeczytałam 58 książek, a to oznacza, że sprostałam popularnemu wyzwaniu 52 książek. Nie jest to wyjątkowy wynik, patrząc na osiągnięcia innych osób, chociaż ja jestem całkiem zadowolona. Jak na mamę dwulatka, pracującą zawodowo, z różnymi czasochłonnymi zainteresowaniami, nie jest najgorzej! 

Wiele z tych tytułów miałam okazję poznać dzięki współpracy z Polacy nie gęsi.... Możliwość pisania dla nich, to naprawdę duże wyróżnienie! :) 
Chciałam również wspomnieć o niezwykłym miejscu, jakim jest klub Kobiety to czytają. Poznałam w nim mnóstwo fantastycznych osób, a od kiedy organizuję spotkania w Łodzi, również osobiście! Naklejka klubowa to swoisty znak jakości. Książki, które polecają, można brać w ciemno!

Zacznę od największych odkryć zeszłego roku. Wyjątkowo udane debiuty zaliczyły dwie młode autorki - Magdalena Majcher oraz Małgorzata Falkowska. Jedna z książek jest trochę poważniejsza, druga bardziej zabawna - obydwie jak najbardziej godne polecenia. Dziewczyny idą za ciosem, lada moment pojawią się ich kolejne powieści. A na blogu niebawem przeczytacie przedpremierową recenzję jednej z nich.
Największym odkryciem wśród autorów, którzy wydali już kilka pozycji, jest zdecydowanie Alek Rogoziński! W tym roku zamierzam nadrobić wszystkie zaległe powieści jego autorstwa. No i oczywiście czekam na nowe... 

Czas na moje TOP 5 (kolejność przypadkowa):
1. "Jak cię zabić, kochanie?" Alek Rogoziński
2. "Dożywocie" Marta Kisiel
3. "Mroki łowisk" Anna Kasiuk
4. "Stan nie!błogosławiony" Magdalena Majcher
5. "Mąż potrzebny na już" Małgorzata Falkowska

Jak widać - polscy autorzy całkowicie zdominowali podium! :) Bardzo mnie to cieszy...

Muszę jeszcze wspomnieć o wyjątkowej powieści grozy - "Droga do piekła" wywarła na mnie ogromne wrażenie! Cieszę się, że miałam okazję ją przeczytać, bo o dobry horror/thriller naprawdę trudno.

Na miano najbardziej oczekiwanej książki zasługuje oczywiście "Harry Potter...". :) Na szczęście nie zawiodłam się, chociaż recenzje były różne.

I na sam koniec - największe rozczarowanie. Tutaj niestety, bez chwili wahania, umieszczam "Dziewczynę z pociągu". Najbardziej przereklamowana książka roku!

Podsumowując: Był to zdecydowanie czas dobrych wyborów! Lista na rok bieżący jest bardzo długa. Pierwsza książka już za mną. Mam nadzieję, że będę zaglądać tu jak najczęściej. 

Wam życzę samych dobrych wyborów czytelniczych, a naszym autorom niekończącej się weny! :)