wtorek, 26 maja 2015

"Cena krwi" Tanya Huff


Opis:

To pierwszy tom serii, która zainspirowała twórców emitowanego przez AXN - patrona medialnego książki - serialu „Więzy krwi”.
 
Na początku była zbrodnia. Śmierć, krew, brutalnie rozszarpane ciało ofiary. Makabra.
Vicki Nelson, była policjantka i prywatny detektyw, słyszała krzyk w metrze, ale nie zdążyła na ratunek. Mogła tylko okryć ciało nieszczęśnika własnym płaszczem.
Ten LUDZKI gest uwikłał ją w śmiertelnie niebezpieczny pościg za seryjnym zabójcą opętanym NIELUDZKĄ żądzą zniszczenia.
Nie do końca LUDZKA jest także jedyna osoba, która może pomóc Vicki. Jednak wobec monstrualnego zła czającego się w mieście, pani detektyw nie pozostaje nic innego, jak połączyć siły z Henrym Fitzroy'em, nieślubnym synem Henryka VIII i pięćsetletnim wampirem.


Nigdy nie widziałam serialu, który powstał na podstawie książki. Nie będzie zatem żadnych porównań, skupię się jedynie na pierwowzorze.
Kiedyś zaczytywałam się w książkach o wampirach. Było to wiele lat temu, zanim ogarnął nas boom na tę tematykę. Tytułów nie było tak wiele i trzeba było troszkę poszperać, aby wyszukać coś godnego uwagi. Teraz omijam wampiry szerokim łukiem, zwłaszcza jeśli w recenzji lub opisie pada hasło: romans wampiryczny. Bardzo lubię powieści, który przenoszą nas w inną epokę, bohaterowie mają ostre kły i faktycznie ich używają, są skryci, niedostępni i mroczni - można by rzec: wampiry z krwi i kości. Tutaj autorka nie przenosi nas w inne czasy, ale inne czasy przychodzą do nas... A dokładniej rzecz ujmując, to Henry Fitzroy niesie za sobą coś z minionych wieków. Spokój, dostojność, elegancja i w pewnym sensie nawet zwierzęcość - to cechy bohatera, który nie do końca jeszcze wpasował się w realia naszej epoki. Na jego drodze staje sympatyczna pani ex-komisarz, której żądza przygód i rozwiązania zagadki jest silniejsza niż zdrowy rozsądek i... słaby wzrok. Bohaterowie z pewnością stanowią mocną stronę powieści. Gorzej z samą historią. Nie jest zła, ale nie porwała mnie. Chyba nastawiłam się na typowy horror, taki z prawdziwego zdarzenia. Niestety, nie będziecie się bać czytając "Cenę krwi". Ot, taka historia z dreszczykiem i bohaterami, którzy powinni przerażać.
Powstały jeszcze dwie części - "Linie krwi" i "Ślad krwi". Pewnie po nie sięgnę, ale na razie robię dłuższą chwilę odpoczynku od tego cyklu.

Dla zainteresowanych fragment książki na stronie wydawnictwa: tutaj



Ocena: 
4+/6

Dane techniczne:
Cykl: Więzy krwi
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: 23.05. 2008
Liczba stron: 400
Oprawa: miękka

czwartek, 21 maja 2015

"Kiedyś byliśmy braćmi" Ronald H. Balson


Opis:
Kiedyś byliśmy braćmi to poruszająca opowieść o dwóch chłopcach i rodzinie, która walczy o przeżycie w rozdartej przez wojnę Polsce, to historia miłości, która próbuje przetrwać mimo niewysłowionych okrucieństw Holocaustu. Dwa życia, dwa światy i zadośćuczynienie po sześćdziesięciu latach - wszystko to tworzy porywającą i wzruszającą opowieść o miłości, przetrwaniu i triumfie ludzkiego ducha.
Elliot Rosenzweig, szanowany żydowski polityk i zamożny filantrop z Chicago, bierze udział w przyjęciu dobroczynnym, kiedy niespodziewanie zostaje oskarżony o to, że w przeszłości nosił nazwisko Otto Piatek i był oficerem SS, znanym jako Rzeźnik z Zamościa. Chociaż oskarżenia wydają się całkowicie niedorzeczne, człowiek, który mu je stawia - Ben Solomon - zatrudnia adwokatkę Catherine Lockhart, żeby udowodniła Rosenzweigowi winę przed sądem. Przekonuje prawniczkę, by przyjęła jego sprawę, ujawniając, że prawdziwy Piatek został porzucony jako dziecko i wychowany przez rodzinę Solomona, którą później zdradził podczas niemieckiej okupacji. Pytanie tylko, czy Solomon oskarżył właściwego człowieka?

Kiedyś byliśmy braćmi łączy tajemnicę, przygodę, fikcję historyczna i miłość w jednej, niezwykłej książce, od której nie sposób się oderwać.
Joey Chanin

Autor opisuje potworności, do jakich dochodziło w rozdartej przez wojnę Polsce, przeciwstawiając je pięknemu, wiecznemu romansowi między Benem Solomonem i miłością jego życia, Hanną.
"Jewish Book World"

(źródło: strona wydawnictwa)


Są takie książki, które zbierają same pozytywne opinie. Kiedy postanowimy wziąć jedną z nich do ręki może okazać się, że przyłączymy się do ogólnych zachwytów albo będziemy wyjątkowo zawiedzeni. Jak było w przypadku tej pozycji? Jestem absolutnie urzeczona historią przedstawioną przez autora!
"Kiedyś byliśmy braćmi" to literacki debiut Ronalda H. Balsona, na co dzień adwokata z Chicago. Podróże do naszego pięknego kraju zainspirowały go do napisania tej niezwykłej powieści. Jak sam stwierdził, Polska "w dalszym ciągu jest naznaczona powojennymi bliznami, pełna pamiątek po bohaterach, w budynkach nadal widać dziury po kulach; nie sposób przejść obok jej historii obojętnie." (cytat z okładki)
Książka pochłania czytelnika od pierwszych stron. Poznajemy dwóch bohaterów, których historie wzajemnie się wykluczają. Każdy z nich obstaje przy swojej racji, powołując się na niepodważalne dowody, dysponując jednocześnie wieloma szczegółami z przeszłości. Niewątpliwie większą sympatię wzbudza Ben, chociaż sprawa wrażenie nieco szalonego. Czy ostatecznie okaże się, że to jego wersja jest prawdziwa? Oczywiście nie zdradzę Wam tego. Mogę jedynie wspomnieć, że zanim dotrzemy do wielkiego finału, poznamy wstrząsające losy obydwu panów.
Fabuła biegnie dwutorowo. Mamy wątek współczesny, czyli oskarżenie Elliota przez Bena, oraz wspomnienia, którymi dzieli się bohater ze swoją adwokatką, Catherine. Pojawia się kilka wątków pobocznych, ale ani nie przeszkadzają one w odbiorze, ani nie giną w gąszczu ważniejszych faktów. Z pewnością najbardziej istotny jest tu wątek historyczny. Istnieje wiele książek o podobnej tematyce bazujących na pewnym schemacie, ta jednak nieco się różni. Autor przedstawił nam Zamość z okresu II Wojny Światowej. To tam rozgrywa się większość wydarzeń. Tym razem jednak obozy koncentracyjne zostaną jedynie wspomniane przez głównego bohatera. Istotna jest relacja między nim, a jego przyjacielem z dzieciństwa Otto Piatkiem oraz to, jak w pewnym momencie drogi obydwu rozchodzą się. W przyszłości dojdzie jeszcze wielokrotnie do spotkania, ale za każdym razem finał będzie coraz bardziej tragiczny. Autor w niezwykły sposób pokazał transformację Otto oraz to, jak wyglądał wtedy świat z punktu widzenia oficera SS.
Czasem książka jest tak doskonała, że nie ma odpowiednich słów, aby zachęcić do jej przeczytania. Musicie mi wierzyć na słowo, że to jeden z takich przypadków. Uwielbiam powieści, które pozostawiają coś po sobie, skłaniają do myślenia, aż chce się nimi dzielić ze światem. Cieszę się, że na nią trafiłam i jestem pewna, że jeszcze do niej wrócę.

Ocena:
6/6

Dane techniczne:
Tytuł oryginału: Once We Were Brothers
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 19.11.2014
Liczba stron: 796
Oprawa: miękka

czwartek, 14 maja 2015

"Ciemno, prawie noc" Joanna Bator



Opis:
Reporterka Alicja Tabor wraca do Wałbrzycha, miasta swojego dzieciństwa. Osiada w pustym poniemieckim domu, z którego przed laty wyruszyła w świat. Dowiaduje się, że od kilku miesięcy w Wałbrzychu znikają dzieci, a mieszkańcy zachowują się dziwnie. Rośnie niezadowolenie, częstsze są akty przemocy wobec zwierząt, w końcu pojawia się prorok, Jan Kołek, do którego w biedaszybie
przemówiła wałbrzyska Matka Boska Bolesna. Po jego śmierci grupa zbuntowanych obywateli gromadzi się wokół samozwańczego „syna", Jerzego Łabędzia. Alicja ma zrobić reportaż o zaginionej trójce dzieci, ale jej powrót do Wałbrzycha jest także powrotem do dramatów własnej rodziny: śmierci rodziców, samobójstwa pięknej starszej siostry, zafascynowanej wałbrzyską legendą księżnej Daisy i zamku Książ. Wyjaśnianiu tajemnicy Andżeliki, Patryka i Kalinki towarzyszy więc odkrywanie tajemnic z przeszłości Alicji. W swojej najnowszej książce Joanna Bator nawiązuje do konwencji powieści gotyckiej. Nie po to jednak, by bawić czytelnika: w tym, co niesamowite, często ukryta jest prawda o nas, której na co dzień nie chcemy pamiętać.

(źródło: strona wydawcy) 

 (źródło: onet.pl)


Wiem, że książka Joanny Bator zbiera skrajnie różne recenzje. Ja na jej przeczytanie poświęciłam prawie... rok, co jest z pewnością rekordem jeśli chodzi o moją skromną osobę. Niestety, mam taki problem, że nie umiem odłożyć książki i już do niej nie wracać. Miało to niewątpliwy wpływ na odbiór powieści oraz ostateczna ocenę.
Jest to moje pierwsze spotkanie z autorką. Skłoniło mnie do niego uzyskanie nagrody Nike 2013 dla najlepszej powieści. Nie mam zwyczaju sięgać po wszystkich nagrodzonych literatów, ale w tym przypadku opis wydawał się wyjątkowo zachęcający. Miałam nadzieję, że idealnie trafi w mój gust, niestety okazało się, że jest zupełnie odwrotnie. Zacznę może od pozytywów. Główny wątek, który dotyczy bohaterki - jej powrót po latach do rodzinnego domu, próba rozwikłania zagadki dotyczącej zniknięcia dzieci, legenda księżnej Daisy oraz rodzinne tajemnice, które wychodzą na jaw - wszystko to tworzy niezwykle ciekawą historię. Niestety, poziom absurdu w pozostałych wątkach, sprawiał, że zwyczajnie zaczynałam się nudzić, a co za tym idzie, błądzić myślami gdzieś daleko. Pewnie dlatego odkładałam książkę i długo zbierałam się by do niej wrócić. Wątek Jana Kołka oraz Jerzego Łabędzia zupełnie do mnie nie trafił, chociaż, nieco przerysowany, mógłby mieć miejsce w naszym pięknym kraju. Kiedy zaczynałam czytać "Ciemno, prawie noc", byłam zafascynowana stylem autorki. Oryginalny, przystępny i niezwykle interesujący. Niestety po pewnym czasie stawał się coraz bardziej męczący. Ciągi słów połączone w jedno są ciekawym zabiegiem, ale trudnym do strawienia na dłuższą metę. Najtrudniejsze do przebrnięcia były dla mnie fora internetowe przedstawione w książce. Ciągnący się przez wiele stron bełkot napisany w zupełnie nieprzyswajalny sposób. Doskonale zdaję sobie sprawę, że tak to w rzeczywistości wygląda, dlatego właśnie staram się omijać tego typu miejsca szerokim łukiem. Myślę, że ta historia, wraz z całym absurdem, idealnie nadawałaby się na senny koszmar. I tylko w takiej formie jestem w stanie odebrać tę książkę. Żałuję, że zupełnie nie trafia w mój gust bo, tak jak pisałam, gdyby ominąć wątki poboczne, mogłaby z tego wyjść naprawdę ciekawa powieść z niezwykłą tajemnicą w tle. 
Nie jestem pewna, czy kiedykolwiek jeszcze sięgnę po powieści Joanny Bator. Jeżeli będą utrzymane w podobnym klimacie, to raczej sobie odpuszczę. Wszystko jest kwestią gustu, książka nie jest zła, tylko zupełnie nie dla mnie. Ale tak jak pisałam, ma zarówno wielu zwolenników, jak i przeciwników. Najlepiej żebyście przekonali się sami, tym razem ani nie polecam, ani nie odradzam.

Ocena:
3/6

Dane techniczne:
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 23.10.2013
Liczba stron: 528
Oprawa: miękka 

niedziela, 10 maja 2015

"Trzydziesta pierwsza" Katarzyna Puzyńska


Opis:

Lipowo szykuje się do świąt Bożego Narodzenia. Domy udekorowano kolorowymi światełkami. Wszystko pachnie sosnowym igliwiem, a w ceglanym kościele śpiewa się głośno kolędy. Jedno tylko mąci spokój mieszkańców wsi: już za kilka dni do Lipowa ma wrócić morderca. Przez długie piętnaście lat nikt we wsi nie wymawiał nawet jego imienia. Młodszy aspirant Daniel Podgórski ma szczególne powody, żeby nienawidzić mężczyzny. To właśnie on wywołał pożar, w którym zginął bohatersko ojciec policjanta. Jakby tego było mało,  we wsi zjawia się rodzeństwo ze Szwecji, które grozi jednemu z mieszkańców. Podgórski stara się zapanować nad sytuacją. Nie spodziewa się jednak, że na dzień przed Wigilią zabójczy ogień zapłonie na nowo. Kto zginie tym razem? Czy wydarzenia z przeszłości mają jakiś związek z tegorocznym pożarem? Sprawy komplikuje dodatkowo tajemnicze znalezisko w opuszczonej leśnej osadzie zamieszkanej kiedyś przez sektę, której członkowie popełnili zbiorowe samobójstwo.


Kasia Puzyńska całkowicie zmieniła mój pogląd na temat kontynuacji książek! Jestem jednocześnie zaskoczona, oburzona, ale przede wszystkim... totalnie zachwycona!

Witamy po raz trzeci w Lipowie. Tym razem zostaniemy tu na dłużej, nie będziemy robić wycieczek do większych miejscowości, tak jak miało to miejsce w "Więcej czerwieni", drugiej części serii. Ale nie martwcie się, wydarzenia wbiją Was w fotel i nigdy nie spojrzycie już na żadną wieś jako na spokojne, senne miejsce, pełne miłych, szczerych i dobrodusznych ludzi. Pamiętajcie, że każdy miewa sekrety! A te, które wychodzą na światło dzienne po wielu latach, wstrząsają najmocniej. Zasiądźcie wygodnie w fotelu, złapcie książkę i przygotujcie się na najlepszą, moim zdaniem, część serii. 

Kiedyś wspominałam, że najtrudniej napisać recenzję książki, która chwyta za serce, zapada w pamięć i trafia na honorowe miejsce regału. No niestety, tak wygląda to w przypadku "Trzydziestej pierwszej". Długo zbierałam się do napisania czegokolwiek, ale bałam się, że Was zasłodzę wszystkimi "ochami" i "achami". Zatem będzie obiektywnie - jak zawsze - jedyną wadą książki jest to, że posiada 559 stron! Chciałoby się krzyczeć: mało!!! Ale nie popadam w depresję, w czerwcu poznamy kolejne przygody policjantów w "Z jednym wyjątkiem". I uwaga! Powróci w niej moja ulubiona Klementyna Kopp.

Wracając do recenzji... Autorka ukazała nam dwie historie. Pierwszą z nich poznaliśmy już wcześniej, dotyczy ona śmierci dwóch zasłużonych policjantów, ojców obecnych funkcjonariuszy komisariatu. Temat powraca, ponieważ na wolność ma wyjść sprawca pożaru, w którym zginęli. Drugi wątek ukazuje nam niewielką osadę w pobliżu Lipowa, pozostałość po sekcie funkcjonującej tam wiele lat temu. Jerzy Grala przybywa do niej, aby przeprowadzić dokładne badania. Dwa pozornie niepowiązane ze sobą wątki będą rozwijały się w takim tempie, że doprowadzą do eksplozji! Finał całej historii naprawdę zwala z nóg, ale nie powinno być to żadnym zaskoczeniem dla tych, którzy czytali wcześniejsze książki Kasi Puzyńskiej. Oprócz tych dwóch wątków dorzucić trzeba nowych bohaterów Lipowa, w tym policjantkę, która też nieźle namiesza. Poza tym mamy szwedzkie rodzeństwo, które grozi jednemu z mieszkańców. No i to, co bardzo cenię w Kasi książkach - przeplatające się z główna fabułą, wątki z przeszłości, które zwykle okazują się kluczowe dla całej akcji. 

Nie będę za dużo zdradzać - w książce naprawdę dużo się dzieje. Ciężko odłożyć ją w jakimkolwiek momencie, bo nie można wytrzymać z ciekawości co zdarzy się za chwilę. I dlatego datę 16.06 mam zapisaną w kalendarzu z ogromnym wykrzyknikiem, bo powieści Kasi Puzyńskiej nigdy nie będą czekać w kolejce "książek do przeczytania", zawsze mają pierwszeństwo. Jeśli ktoś jeszcze nie miał przyjemności zapoznać się z serią o Lipowie to naprawdę polecam. Recenzje dwóch wcześniejszych powieści znajdziecie w archiwum. Wiem, że udało mi się już zachęcić kilka osób, mam nadzieję, że z każdą kolejną książką będą przybywały rzesze fanów twórczości Kasi Puzyńskiej. Postuluję o więcej książek takich jak "Trzydziesta pierwsza"!

Na stronie autorki można posłuchać prologu książki: tutaj.

Ocena:
6/6

Dane techniczne:
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 24.02.2015
Liczna stron: 559
Oprawa: miękka