sobota, 30 kwietnia 2016

"Zaskórniaki i inne dziwadła z krainy portfela" Grzegorz Kasdepke, Ryszard Petru

Opis:

Ekonomia dla dzieci - lekko, łatwo i zrozumiale - w zabawnych ilustracjach i opowiadaniach

Czy podaż i popyt to bliźniaki, a fiskus to imię dla psa? Wszystko stanie się jasne po przekroczeniu bram
ekonomicznego zoo. Kogóż i czegóż tu nie ma? Manko, zarobki, procenty, zaskórniaki, hipoteka, waluty, konta...
Barwny świat zabawnych opowiastek Grzegorza Kasdepke zamieszkują różne dziwadła, które dzięki ilustracjom Daniela de Latour dokazują na kartach książki, a ich zagadkową naturę wyjaśnia ekonomista Ryszard Petru. Dzięki tej trójce trudne zagadnienia z codziennej ekonomii zostaną oswojone.

Czy można polubić terminy ekonomiczne, nawet tak straszne jak debet, manko czy bankructwo? Kiedy przeczyta się o nich u Grzegorza Kasdepke i obejrzy u Daniela de Latour, chciałoby się je wszystkie nawet przygarnąć i przytulić! Okazuje się, że kiedy się je pozna bliżej, nie można się z nimi rozstać. To by się potwierdzało w życiu.
Michał Ogórek
(źródło: wydawca)


Czy ekonomia może być ciekawa? Panowie Kasdepke oraz Petru, postanowili udowodnić, że owszem, może być. A przedstawiona w odpowiedni sposób, jest w stanie porwać nawet najmłodszych czytelników. Proszę Państwa, oto Ogród Dziwnych Stworów...
Całość podzielona jest na dwie części - Ogród Dziwnych Stworów oraz Cyrk. Każda z nich zawiera krótkie historyjki z wyjątkowymi mieszkańcami ogrodu. Zatem oprócz czwórki "ludzkich" bohaterów, opiekunów całego dobytku, mamy takie stworzonka, jak manko, ustawa, hipoteka, debet, giełda, akcyza, dług, oraz mnóstwo innych trudnych słów, które autorzy postanowili nieco... oswoić. Każda historia została przedstawiona w zabawny sposób tak, aby młodzi czytelnicy, mogli uczyć się przez zabawę. Oto jeden z moich ulubionych fragmentów:

"-Pan go zabierze!... - krzyknął Dozorca.
-Właśnie mam taki zamiar - odpowiedział pan Rysio, nie spuszczając wzroku ze stworzenia. - Kto otworzył klatkę?
- Ja - wyznał płaczliwie Dozorca.
- Po co?!
- Myślałem, że jak się wybiega, będzie spokojniejsze...
- Spokojniejsze... - mruknął pan Rysio, przysuwając się o krok bliżej. - To jest fiskus. On, a nie ono. Trzeba pilnować, żeby go nie przekarmiać, bo będzie chciał wciąż więcej i więcej..."

Całą recenzję znajdziecie na stronie: Polacy nie gęsi...


Recenzja powstała przy współpracy z:

Ocena:
5/6

Dane techniczne:
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 22.02.2016
Liczba stron: 228
Oprawa: twarda

piątek, 22 kwietnia 2016

Wywiad z Katarzyną Bereniką Miszczuk


Katarzyna Berenika Miszczuk
- lekarka, w 2013 roku ukończyła Warszawski Uniwersytet Medyczny. Swoją debiutancką powieść „Wilk” (2006) napisała w wieku piętnastu lat, a wydała trzy lata później. W roku 2009 ukazała się kontynuacja tej książki – „Wilczyca”. Została za nią nominowana do Nagrody Nautilus, będącej corocznym plebiscytem czytelników na najlepszy polski fantastyczny utwór literacki.


1. Jakie to uczucie, kiedy debiutuje się w tak młodym wieku, a w przeciągu kilku lat ma się już na koncie tyle wydanych tytułów?

Odp.: Przede wszystkim czuję się staro! Za każdym razem, gdy ktoś dowiaduje się ile powieści już wydałam, jednocześnie z moim zastrzeżeniem, że w sprzedaży pojawiają się nie częściej niż raz w roku, w oczach rozmówców widzę najpierw zmieszanie, potem zamyślenie, gdy gorączkowo przeliczają lata, a na sam koniec zdziwienie. Zawsze pojawia się pytanie: „to ile lat miałaś jak zaczęłaś?”. Moje życie nie kręci się dookoła książek. Na co dzień zajmuję się czymś zupełnie innym. Tak naprawdę ciągle jeszcze nie czuję się pisarką. Z tego powodu, na szczęście, uczucie starości pojawia się tylko wtedy, kiedy zaczynam liczyć na palcach ile tych książek w końcu już napisałam.

2. Czy napisała Pani jakąś książkę, która do tej pory leży w szufladzie?

Odp.: Mam kilkanaście rozgrzebanych projektów. Część z nich jest napisana do połowy, część to tylko zarys fabuły. Jednak jest jedna powieść pt. „Obsesja”, którą praktycznie skończyłam – zostało około 30 stron finału do napisania. To thriller medyczny, który niestety został przeze mnie odłożony do szuflady na czas pisania kontynuacji „Szeptuchy”. Mam nadzieję, że szybko do niego wrócę.

3. Czy muzyka ma wpływ na Pani twórczość? W „Wilku” pewien zespół przewija się tak często, że można by go praktycznie uznać za jednego z bohaterów. 

Odp.: Muzyka ma ogromny wpływ na moją twórczość. Każda pisana przeze mnie powieść ma swoją unikatową ścieżkę dźwiękową, której przez cały czas słucham podczas pisania. Gdy nie udaje mi się dobrać muzyki do pisanego utworu już wiem, że nie będzie dobry. Nie potrafię tego do końca wytłumaczyć. Po prostu zawsze, gdy nie mam odpowiedniej muzyki bardzo męczę się podczas pisania, wręcz widać, że tekst jest pisany na siłę. Aktualnie w moim domu ciągle od nowa odtwarzana jest płyta ze ścieżką dźwiękową z gry „Wiedźmin 3”. To niezwykle klimatyczna muzyka, która idealnie pasuje do słowiańskiego cyklu „Kwiat paproci”, którego pierwszym tomem jest wydana właśnie „Szeptucha”.

4. Którą książkę własnego autorstwa lubi Pani najbardziej, a którą najmniej? Którą pisało się najszybciej, a która przysporzyła najwięcej trudności?

Odp.: To bardzo trudne pytania! Podczas pisania kieruję się zasadą, że piszę tylko to, co sama chciałabym przeczytać. W związku z tym trudno wybrać mi powieść, której nie lubię. Na pewno najciężej pisało mi się „Pustułkę”, mój kryminalny debiut. To moja pierwsza powieść, do której przygotowałam rzetelny plan wydarzeń. To właśnie ten plan wydarzeń popsuł mi całą zabawę z pisania, bo od początku wiedziałam kto zabił! Dlatego rozwiązywanie tej zagadki razem z bohaterami nie sprawiało mi już takiej radości. Najbardziej za to lubię powieść „Ja, diablica”. Pisanie tej książki było jedną wielką przygodą. Dodatkowo był to okres w moim życiu, kiedy byłam zakochana po uszy i trochę tego uczucia przeniosłam na karty powieści. Za każdym razem, gdy wspominam tę książkę mimowolnie uśmiecham się do siebie. „Ja, diablica” zdecydowanie jest moją ulubioną powieścią.



5. Co lubi Pani czytać w wolnej chwili? Ma Pani swoich ulubionych autorów, gatunki lub tytuły? Czy coś miało wyjątkowy wpływ na Pani twórczość?

Odp.: Najbardziej lubię fantastykę, jednak staram się nie zamykać w tym gatunku. Sama uwielbiam mieszać w moich powieściach elementy różnych gatunków literackich. Z tego powodu czytam wszystko, co tylko wpadnie mi w ręce. Nie mam ulubionych autorów. Po prostu co jakiś czas odkrywam jakiegoś nowego pisarza. Aktualnie uważnie śledzę karierę amerykańskiej autorki Sarah J. Maas, która bardzo przypomina mi mnie samą. Każda jej powieść jest coraz lepsza – widać jak szlifuje swój warsztat. Przyjemność sprawia mi śledzenie jej „pisarskiej ewolucji”.

6. Pisze Pani zawsze o określonej porze dnia, a może w ulubionym fotelu z kubkiem gorącej herbaty? Czy posiada Pani jakieś własne rytuały związane z pisaniem?

Odp.: Niestety praca zawodowa lekarza, mająca charakter zmianowy, skutecznie rujnuje mi wszystkie rytuały. Lubię pisać rano, kiedy jestem sama w mieszkaniu. Mój mąż i sąsiedzi wychodzą do pracy. Jest cicho i spokojnie, nikt mi nie przeszkadza. Robię wtedy kawę, włączam muzykę i siadam do mojego biurka. Otwieram laptopa i biorę się do pracy. Aktualnie moim biurkiem jest rozkładany blat przytwierdzony do ściany tuż pod oknem. Rośliny stojące na parapecie skutecznie zasłaniają mi widok na ulicę, ale bez przeszkód mogę w czasie pisania podziwiać niebo i bujać w obłokach.

7. Posiada Pani jakąś historię, która istnieje wyłącznie w Pani wyobraźni? Taką, którą chciałaby Pan opisać, ale z jakiegoś powodu jeszcze się nie udało?

Odp.: Długo taką historią była „Szeptucha”. Zarys fabuły napisałam w 2009 roku i odłożyłam go do szuflady. Przez lata dojrzewałam do zmierzenia się z tą historią, zbierałam materiały źródłowe i czekałam, aż znajdę odpowiednią muzykę. W końcu zdecydowałam się podjąć wyzwanie i zagłębiłam się w świat mitów. Teraz czekam aby w mojej głowie pojawiłasię nowa nemezis, ale dopóki jej nie znajdę postaram się jak najszybciej skończyć inne rozpoczęte projekty, które na czas pisania „Szeptuchy” zostały przesunięte w kolejce.

8. Którego ze wszystkich swoich bohaterów lubi Pani najbardziej i dlaczego?

Odp.: Najbardziej lubię Wiktorię, bohaterkę cyklu diabelsko – anielskiego. Jest to postać, z którą najbardziej się zżyłam i która posiada najwięcej cech mojego charakteru. Opisując jej przygody czułam się jakbym sama je przeżywała. Wiktoria jest taka jaka ja byłam w wieku, gdy pisałam tę książkę.

9. A który bohater „Szeptuchy” jest Pani ulubionym?

Odp.: Mieszko. Zdecydowanie Mieszko jest moim ulubionym bohaterem. To bardzo złożona postać. Może w pierwszym tomie cyklu „Kwiat paproci” jeszcze tego nie widać, ponieważ przedstawiony jest oczami Gosi, która nie zna go dobrze, ale w następnych częściach chcę pokazać motywy jego postępowania oraz opowiedzieć trochę o jego przeszłości. Już nie mogę się doczekać, kiedy dokładnie go opiszę. Chcę, żeby Czytelnicy zobaczyli go moimi oczami.



10. Czy trudno było się przygotować do pisania „Szeptuchy”? Z jakich źródeł Pani korzystała, by poszerzyć swoją wiedzę na temat dawnych wierzeń słowiańskich?

Odp.: Sam fakt, że zabierałam się do napisania tej powieści przez cztery lata dobrze świadczy, że nie było to łatwe! Zanim nie zagłębiłam się w materiały źródłowe miałam bardzo powierzchowną wiedzę na temat naszych dawnych wierzeń i obrzędów. Okazało się, że często mylną. Zaopatrzyłam się w sześć pozycji książkowych na temat mitologii naszych przodków, kilka zielników i podręczników historii. Zdecydowanie najważniejszą pozycją była dla mnie „Mitologia Słowian” autorstwa św. pamięci profesora Aleksandra Gieysztora. Kilka razy jeździłam do Świętokrzyskiego Parku Narodowego, żeby pospacerować po puszczy w poszukiwaniu natchnienia. Dodatkowo cały czas uważnie śledzę wszystkie możliwe strony internetowe poświęcone rodzimowierstwu.

Całą rozmowę znajdziecie na stronie: Polacy nie gęsi...


Wywiad powstał przy współpracy z:


Zdjęcia zostały zrobione podczas walentynkowego spotkania z autorką w Galerii Łódzkiej.

wtorek, 12 kwietnia 2016

"Szeptucha" Katarzyna Berenika Miszczuk


 Opis:

A wszystko przez to, że Mieszko I zdecydował się nie przyjąć chrztu…
Gosława Brzózka, zwana Gosią, po ukończeniu medyny wybiera się do świętokrzyskiej wsi Bieliny na obowiązkową praktykę u szeptuchy, wiejskiej znachorki. Problem polega na tym, że Gosia – kobieta nowoczesna, przyzwyczajona do życia w wielkim mieście – nie cierpi wsi, przyrody i panicznie boi się kleszczy. W dodatku nie wierzy w te wszystkie słowiańskie zabobony. Bogowie nie istnieją, koniec, kropka!
Pobyt w Bielinach wywróci jednak do góry nogami jej dotychczasowe życie. Na Gosię czeka bowiem miłość. Czy jednak Mieszko, najprzystojniejszy mężczyzna, jakiego do tej pory widziała, naprawdę jest tym, za kogo go uważa? I co się stanie, gdy słowiańscy bogowie postanowią sprawić, by w nich uwierzyła?
Słowiańskie bóstwa, pradawne obrzędy, romans, a przede wszystkim – solidna dawka humoru!
(opis: wydawca)


Proszę Państwa! Oto powiew świeżości na naszym rodzimym rynku wydawniczym! Nadchodzi „Szeptucha”, a wraz z nią dawne wierzenia i obrzędy słowiańskie, które zostały już nieco zapomniane… 
Katarzyna Berenika Miszczuk to autorka, która zdążyła już nieco namieszać w świecie literackim. Swoją pierwszą powieść „Wilk”, napisała w wieku piętnastu lat, a wydała ją dwa lata później. Nie boi się eksperymentować z gatunkami, chociaż widać, że fantastyka jest szczególnie bliska jej sercu. Na swoim koncie ma również powieść grozy oraz kryminał. „Szeptuchę” ciężko jest jednoznacznie podciągnąć pod jeden z tych gatunków. Tak naprawdę jest to dowód wyjątkowej wyobraźni Kasi, bo w niezwykły sposób połączyła ze sobą dwa światy – współczesny i ten już nieco zapomniany, gdzie wciąż rządzą słowiańskie bóstwa. Wyobraźcie sobie, co by było, gdyby Mieszko I nie przyjął chrztu… Jak wyglądałaby dzisiaj nasza rzeczywistość?! Czy tak, jak ukazała ją autorka ? W powieści wszystko jest niezwykłe. Połączenie nowoczesności, na przykład Internetu, z dawnymi obrzędami i wiarą, robi ogromne wrażenie. Jak tylko zobaczyłam opis książki wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Brawa dla autorki – to był strzał w dziesiątkę. Ciężko ostatnio stworzyć coś oryginalnego, biorąc pod uwagę ilość tytułów, które pojawiają się na rynku wydawniczym.
Nie jestem specjalistką od dawnych wierzeń słowiańskich, ale widać, że Kasia włożyła dużo pracy przygotowując się do tematu. Po lekturze sama mam ochotę zagłębić się w tę tematykę. Wiemy sporo o kulturze starożytnych Greków, czy Rzymian. Znamy mity germańskie i skandynawskie, nasze – słowiańskie – traktujemy jednak po macoszemu. A przecież możemy w nich znaleźć mnóstwo interesujących postaci, czy wydarzeń. „Szeptucha” dostarcza nam również wielu ciekawych informacji o obrzędach, które bohaterowie wciąż kultywują. Chociaż, podobnie jak w naszym świecie, i tam większą wagę przykłada się do nich na wsiach i w małych miejscowościach, niż w wielkich miastach.
Powieść ta ukazuje świat pełen przeciwieństw. Mamy na przykład Warszawę, z której pochodzi główna bohaterka – Gosia, gdzie życie pędzi do przodu, otacza nas nowa technologia, a ludzie nie zwalniają tempa. Z drugiej jednak strony jest wieś, gdzie Gosia trafia na praktyki do tytułowej szeptuchy. Tam czas się zatrzymał. Chatka w głębi lasu wygląda jak żywcem wyjęta z bajki. Pełno w niej ziół, mikstur, wszystko jest stare i zniszczone. Do tego pod nogami pałęta się złowrogi kot. Tam najbardziej czuć ducha dawnych Słowian...

Całą recenzję znajdziecie tutaj.



Recenzja powstała przy współpracy z:

Ocena:
5+/6

Dane techniczne:
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 3.02.2016
Liczba stron: 352
Oprawa: miękka

piątek, 8 kwietnia 2016

"Gorące krzesła" Arne Dahl


Opis:

Muzyka przestaje grać
Kto zostanie bez krzesła – umiera

Detektywi Opcopu – specjalnej jednostki Europolu z Hagi – z Paulem Hjelmem na czele muszą wyjaśnić nietypową sprawę i powiązać ze sobą jej makabryczne wątki. W różnych częściach Europy dochodzi do nagłych i zaskakujących zgonów. Na światło dzienne wychodzą przerażające eksperymenty na ludziach prowadzone w imię nauki. Przetrzymywani na wyspie ludzie z głodu zaczynają zjadać się nawzajem.

Paulowi w śledztwie pomagają policjanci z całej Europy, między innymi Marek Kowalewski – warszawski gliniarz od papierkowej roboty, który zwalczał przestępczość gospodarczą w Europie Wschodniej.
(źródło: wydawca)



Wyobraźcie sobie grupę ludzi, w której każdy pochodzi z innej części świata i reprezentuje zupełnie odmienną kulturę. Ciężko byłoby im znaleźć wspólny język (dosłownie i w przenośni), czy tematy do rozmowy. No chyba, że ta grupa to specjalna jednostka policji, zrzeszająca najlepszych funkcjonariuszy z całej Europy. Wtedy język, kultura czy zwyczaje przestają mieć znaczenie. Liczy się cel. Muszą się zjednoczyć, aby powstrzymać wyjątkowo niebezpiecznych i … tajemniczych przestępców.
Arne Dahl, jeden z czołowych autorów kryminałów w Szwecji, ma szerokie grono wiernych czytelników również w Polsce. I właśnie stąd pochodzi jeden z funkcjonariuszy tajnej jednostki OPCOP. Marek Kowalewski to warszawski gliniarz, którego nigdy nie opuszcza poczucie humoru, nawet w obliczu największego zagrożenia!
To było moje pierwsze spotkanie z twórczością tego autora, mimo że „Gorące krzesła” to druga część nowej serii. Skusiła mnie ciekawa fabuła opisana z tyłu książki. I tym razem strzał okazał się celny. Powieść jest wciągająca, a intryga doskonale przemyślana. Nie jest łatwo zorientować się jaki będzie koniec. Zupełnie nie przeszkadzało mi, że nie znam pierwszej części serii. Ta książka to odrębny kryminał, który można czytać samodzielnie. 
Autor zaczął powieść rozdziałem, który niczym trzęsienie ziemi u Hitchcocka, powala czytelnika na łopatki. Mamy wątek wyspy, ludzi na nią wywożonych, kanibalizmu oraz wyjątkowego okrucieństwa. Następnie… wątek się urywa. Długo nie możemy odnaleźć powiązań z resztą fabuły. W końcu do akcji wkraczają policjanci. Same wybitne jednostki. Odważni nawet w obliczu największego zagrożenia. Mimo wszystko obdarzeni ogromnym poczuciem humoru, co nieco rozładowuje całe napięcie związane ze śledztwem. Intryga okazuje się wyjątkowo zawikłana. Kiedy w połowie książki wydaje nam się, że niedługo poznamy finał śledztwa, do akcji wkracza nowy bohater.
Całą recenzję znajdziecie na stronie: Polacy nie gęsi...

Recenzja postała przy współpracy z:

Ocena:
5-/6

Dane techniczne:
Tytuł oryginału: Hela havet stormar
Wydawnictwo: Czarna Owca
Seria: czarna seria
Cykl: Opcop
Data wydania: 3.02.2016
Liczba stron: 512
Oprawa: miękka