wtorek, 29 grudnia 2015

"Siódma dusza" Andrzej Wardziak



Opis:

Historia pięciorga znajomych, którzy postanawiają spędzić pewien piątkowy wieczór w wiekowym domu, odziedziczonym po tragicznie zmarłym wuju jednego z chłopaków. Niestety szybko okazuje się, że w domu nie są sami, a wieczór wcale nie będzie spokojny. Jeden z bohaterów niemalże śmiertelnie się okalecza, a pozostali nie potrafią się odnaleźć w panującym chaosie. Podczas zwiedzania willi młodzi ludzie znajdują ukryty pokój, służący do nawiązywania kontaktów z zaświatami i to uruchamia lawinę kłopotów, które doprowadzają do tragedii...


Co się dzieje, kiedy grupa młodych ludzi ma wolną chatę (pokaźnych rozmiarów), wódkę, dragi i zero pomysłów na zabicie wolnego czasu? Może się okazać, że na nudę nie będą narzekać, a zabijanie stanie się jedną z nieplanowanych rozrywek!
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Andrzeja Wardziaka, a że powieści grozy biorę w ciemno, także i tym razem nie wahałam się ani chwili. Skończyło się zachwytem czy rozczarowaniem? Teraz, kiedy mogę przeanalizować wszystko na spokojnie myślę, że ocena mieści się gdzieś pośrodku skali. Nigdy nie ukrywałam, że mam ogromne oczekiwania w stosunku do horrorów, tym trudniej mnie ostatnio zadowolić. Ale śmiało mogę stwierdzić, że jest nieźle. 
Zacznijmy od plusów. Na samym początku muszę wspomnieć o okładce, chociaż podobno nie powinniśmy na jej podstawie oceniać książki... Autor projektu wykonał świetną robotę! Przyciąga uwagę potencjalnego czytelnika, nawiązuje do fabuły i wywołuje dreszcze. Widząc ją w księgarni, z pewnością nie przeszłabym obojętnie!
W przypadku tej książki ważny jest odbiorca. Nie wiem do jakiej grupy autor kierował powieść, ale ja, będąc nastolatką, byłabym nią zachwycona. Nie chodzi tylko o młody wiek bohaterów, chociaż pewnie ma to również swój wpływ, ale ogólnie o całą fabułę. Horror nie należy do gatunku ciężkich, raczej jest to mocniejsza powieść z dreszczykiem. Chociaż nie powiem, ze dwa momenty zrobiły na mnie spore wrażenie... Zachęcam do czytania jej w odpowiednich warunkach - nocą, najlepiej w jakimś domu na odludziu - dreszcze gwarantowane! Ogromny plus za klimat! Powieści o nawiedzonych domach należą chyba do moich ulubionych. Może nie do końca mamy tutaj do czynienia z typowym nawiedzeniem, ale kilka duchów plącze się w tę i z powrotem. Sama budowla robi niesamowite wrażenie - ogromna, ponura i niezwykle majestatyczna, schowana wśród drzew, na zupełnym odludziu, z mrocznym jeziorem, które również odgrywa tu znaczącą rolę. Jeśli dodamy do tego mgłę i burzę, mamy idealne warunki do straszenia młodych imprezowiczów! Coś jeszcze? Może "Blair Witch Project" na odstresowanie...?
Schemat jest oklepany, nie ma co do tego wątpliwości, ale dobry horror jest w stanie sam się obronić. Autor miał świetny pomysł na jednego z bohaterów - Tymka. Wszystkie zdarzenia z nim związane przyprawiają o dreszcze. Widać tu pewien powiew świeżości. Niestety losy reszty bohaterów zostały potraktowane po macoszemu i daremnie doszukiwać się w nich oryginalności. 
Motyw z telefonami bardzo przypadł mi do gustu. W dobie wszechobecnej technologii, taka wizja wydaje się wyjątkowo przerażająca. Ciekawy jest również wątek policjanta. To był świetny zabieg i naprawdę dałam się na końcu zaskoczyć!
Niestety było też kilka słabszych elementów. Rozwiązania niektórych wątków są zbyt krótkie. Całość wyjaśnia się na ostatnich stronach i czuję przez to lekki niedosyt. Zakończenie wydaje się pisane na szybko. Jest nagłe, krótkie i niewyczerpujące tematu (chociaż zaskakujące, nie powiem...).
Pewnie nie tylko mnie "Siódma dusza" skojarzyła się z filmami, bazującymi na podobnym schemacie. Grupa ludzi wyjeżdża na odludzie i muszą walczyć o życie z tajemniczym mordercą/siłami zła czy innym lichem. W tym przypadku dużo daje historia wujka, chociaż jest ona bardzo okrojona, jej rozwinięcie na pewno wiele wniosłoby do fabuły. 
Książkę polecam młodym (i nie tylko!) fanom powieści grozy. A w szczególności tym, którzy cenią sobie oryginalne rozwiązania i mroczny klimat. Spójrzcie na okładkę, czyż nie jest przerażająca..?!



Recenzja powstała przy współpracy z:


Ocena:
4/6

Dane techniczne:
Wydawnictwo: Videograf
Data wydania: 10 listopada 2015
Liczba stron: 240
Oprawa: miękka ze skrzydełkami

niedziela, 13 grudnia 2015

"Niebieskie sandały" Wanda Szymanowska



Opis:
Antonina zamienia zielone kalosze na niebieskie sandały i staje do walki o swoje szczęście.
Czy wreszcie je znajdzie?
Czy znów rozpęta wokół siebie obyczajową burzę?
Jak wykorzysta z trudem zdobytą wolność osobistą?
Czy możliwa jest prawdziwa miłość na pograniczu skrajnych religii i kultur?


Sięgając po książkę Pani Wandy, wiedziałam mniej więcej czego oczekiwać. Recenzowana przeze mnie wcześniej "Lardżelka" to lekka lektura, idealna na pochmurne dni i... pochmurny nastrój! "Niebieskie sandały" stanowią kontynuację "Zielonych kaloszy". Tym razem zaczęłam przygodę z główną bohaterką nietypowo, bo od drugiej części. Ale zupełnie nie przeszkadzało to w odbiorze całości. Powieść stanowi bowiem zgrabnie zbudowaną całość. Owszem, czasem byłam ciekawa co działo się przed, być może kiedyś będę miała okazję się przekonać.
Główna bohaterka, kobieta po pięćdziesiątce, trafia do Egiptu i... z miejsca kradnie serca tamtejszym mężczyznom. Będzie się to wiązało z wieloma zabawnymi sytuacjami. Autorka niezwykle dokładnie pokazała zderzenie dwóch zupełnie odmiennych kultur. Z jednej strony mamy wyzwoloną kobietę, która najchętniej robiłaby to, na co ma ochotę, z drugiej jednak strony musi choć trochę dopasować się do zasad panujących w miejscu, do którego trafiła. Jestem zachwycona szczegółowo opisanym życiem w Egipcie. Ich codzienne sprawy, ciekawostki kulinarne, specyficzne traktowanie płci przeciwnej - wszystko to sprawiło, że książkę czytało się jednym tchem. Po co komu przewodniki turystyczne, czy literatura podróżnicza, kiedy przed wyjazdem do Egiptu wystarczy sięgnąć po książkę Pani Wandy?! "Niebieskie sandały" to również doskonała lektura na zbliżające się mroźne zimowe wieczory! Opisy egipskich plaż sprawią, że od razu zrobi nam się cieplej!
Właściwie mam tylko jedno zastrzeżenie. Dotyczy ono objętości powieści. Kiedy przeczytałam ostatnie zdanie miałam wrażenie, że czegoś mi jeszcze brakuje. Historia kończy się nagle i niespodziewanie, a czytelnik czuje niedosyt. To dobra lektura na jeden, dwa wieczory. Szkoda, bo chętnie spędziłabym więcej czasu w towarzystwie bohaterki. Mam nadzieję, że Pani Wanda obdaruje nas kolejną historią, być może z jakiegoś innego egzotycznego miejsca...


Za egzemplarz do recenzji serdecznie dziękuję autorce.

Ocena:
5/6

Dane techniczne:
Wydawnictwo: Białe Pióro
Data wydania: październik 2015
Liczba stron: 130
Oprawa: miękka

sobota, 5 grudnia 2015

Pierwsze spotkanie klubu "Kobiety to czytają"



Są takie książki, o których aż chce się rozmawiać!


"Ta myśl zainspirowała nas do stworzenia pierwszego w Polsce, otwartego dla wszystkich kobiet, dyskusyjnego klubu książki.

Czy tak jak my lubisz rozmawiać o przeczytanych książkach? Czy zastanawiasz się: a co ja bym zrobiła na miejscu bohaterów, czy zachowałabym się podobnie, a może zupełnie inaczej? Czy książki są dla Ciebie nieustanną inspiracją? Czy szukasz w nich niebanalnych tematów, emocji i wzruszeń? Jeżeli odpowiedziałaś twierdząco na powyższe pytania, z pewnością znajdziesz tu książki, które pokochasz i o których będziesz chciała dyskutować bez końca."




Taką informację znajdziemy na stronie klubu. A ponieważ wszystkie mole książkowe lubią łączyć się w grupy, to i my odbyłyśmy pierwsze spotkanie klubowe "na żywo".
Jak było? Wyjątkowo...
Ponieważ kilka chorowitków nie dotarło, spotkałyśmy się małym gronem w łódzkim Matrasie (bardzo dziękujemy za gościnę i pyszną kawę!) znajdującym się w niedawno otwartym C.H. Sukcesja. Uzbrojone w klubowe przypinki i książki, zasiadłyśmy w wygodnych fotelach... i dyskusja potoczyła się jakbyśmy się znały od lat. :) Tak to już chyba bywa w gronie miłośników literatury. Rozmawiałyśmy o książce Jodi Picoult, "To, co zostało". To moja ulubiona powieść tej autorki, chociaż różni się nieco od pozostałych. Czytałam ją po raz drugi i zrobiła na mnie nie mniejsze wrażenie niż za pierwszym razem. To wyjątkowa książka, dotykająca niezwykle trudnych tematów. Na spotkaniu zastanawiałyśmy się co byśmy zrobiły na miejscu głównej bohaterki i czy większą karą dla zbrodniarza jest śmierć, czy długie życie, w którym nie może zaznać spokoju z powodu wyrzutów sumienia. Cudowna powieść! Naprawdę polecam...
Ale oczywiście rozmowa zahaczała również o inne tematy - ulubione książki, wydawnictwa, literaturę dziecięcą oraz wiele innych. Myślę, że dyskusja mogłaby trwać i trwać... Niestety, o 22 zamykali księgarnię i zmuszone byłyśmy się rozstać. Ale nie tracąc ani chwili, zaplanowałyśmy od razu kolejne spotkanie. Prawdopodobnie odbędzie się ono 18 grudnia, a dyskutować będziemy o "Darze morza", najnowszej książce Diane Chamberlain. Szczegółów wypatrujcie na fanpage'u oraz w grupie: Łodzianki to czytają
Nie mogę się doczekać następnego spotkania z dziewczynami. Mam nadzieję, że z każdym kolejnym będzie nas coraz więcej. 




środa, 11 listopada 2015

"Po latach przed śmiercią" Makary Karo



Opis:
Perła PRL-u to malowniczy ośrodek nad jeziorem Łańskim, pośród warmińskich lasów. Dwadzieścia hektarów leśnej głuszy, z osiedlem domków letniskowych i przystanią kajakową. Nic więc dziwnego, że dla grupy warszawskich studentów pod przewodnictwem Agaty wydaje się idealnym miejscem na spotkanie po latach.
Pozytywny nastrój opuszcza przyjaciół, gdy niedaleko ośrodka natrafiają na gromadę martwych, okaleczonych dzików. Nie wiedzą, że to dopiero początek dziwnych zdarzeń, jakie występują w okolicy kurortu. Zdarzeń, wywołanych przez czające się w gąszczu zło.



Pewnie wspominałam kiedyś, że mam duże wymagania w stosunku do powieści grozy. Zawsze przed lekturą wolę nastawić się na lekki zawód. Ostatnio jednak coraz częściej jestem miło zaskakiwana. Duży w tym udział mają polscy pisarze. Dokładnie tak było w tym przypadku. Ta książka to jedno wielkie, pozytywne zaskoczenie!
Kiedy po nią sięgałam, bazowałam jedynie na opisie z tylnej okładki. Zapowiadało się ciekawie, ale jak wiadomo, pomysł i realizację dzieli czasem przepaść. Często spotykam się z uprzedzeniami w stosunku do polskich autorów kryminałów, czy horrorów. No bo jak to zabójstwa albo potwory w naszym pięknym kraju? Na pewno będzie to mało realistyczne lub nawet śmieszne. Szkoda czasu, lepiej sięgnąć po kryminały skandynawskie, a horrory amerykańskie, tam takie rzeczy się zdarzają. A ja wbrew tym wszystkim opiniom, coraz częściej daję szansę naszym rodzimym autorom, jak niejednokrotnie miałam okazję się przekonać, ich wyobraźnia nie zna granic, a świat który tworzą jest jeszcze bardziej przerażający, bo na co dzień widujemy go za oknem. 
Makary Karo na miejsce akcji powieści wybrał warmiński ośrodek wczasowy otoczony lasami. Właściwie, nazywając rzeczy po imieniu, ruiny ośrodka. Tam właśnie trafia grupa przyjaciół, która spotkała się po wielu latach, chcąc odbudować łączące ich więzi. Schemat wydaje się nieco oklepany, skojarzył mi się głównie z filmami, gdzie kilkoro nastolatków chcąc poszaleć, trafia na odludzie a tam atakują ich krwiożercze bestie/morderca/sami się eliminują. I tutaj okazało się, że byłam w błędzie. Autor tak rozwinął fabułę, że w żadnym wypadku nie możemy jej nazwać oklepaną. 
Co najbardziej mnie zachwyciło? Klimat powieści! Niewątpliwie duży wpływ miało tu samo umiejscowienie akcji. Ośrodek Perła PRL-u, który czasy świetności ma dawno za sobą, pobudza naszą wyobraźnie. Zniszczone domki letniskowe i kilku podejrzanych turystów potęgują napięcie. Wiemy, że za moment coś się wydarzy. I tak też się dzieje, jeden z uczestników wyprawy znika w lesie w tajemniczych okolicznościach, a pozostali próbując go szukać, dokonują coraz bardziej przerażających odkryć. W lesie czai się zło i nikt nie chce im pomóc. Są zdani na siebie, bezbronni, a licho nie śpi... 
Cała okolica została doskonale opisana, nie tylko ośrodek, ale i miejsca, których na razie nie mogę Wam zdradzić, aby nie psuć zabawy tym, którzy sięgną po książkę. Zapewniam Was jednak, że po lekturze zastanowicie się dwa razy, zanim postanowicie wybrać się na jakieś odludzie wśród lasów i jezior. Nigdy nie wiadomo co się w nich czai. I tutaj umiejscowienie akcji w Polsce jest dla mnie dużym atutem. Wszystko wydaje się bardziej prawdopodobne. Mimo nieprawdopodobnego zła, które czai się na grupę przyjaciół. 
Warto wspomnieć również o bohaterach. To szóstka przyjaciół z Warszawy, która spotyka się po latach, aby wrócić do tego co było miedzy nimi. Z biegiem czasu okazuje się jednak, że nigdy nie było zbyt różowo. Wszystkie pretensje skumulowały się jedynie, aby w najmniej odpowiednim momencie ujrzeć światło dzienne. Te wzajemne zatargi nie ułatwiają współpracy przy poszukiwaniach kolegi. A będą musieli stawić czoła nie tylko siłom zła, ale i ludziom, którym stanęli na drodze.
Czy zakończenie było zaskakujące? Ciężko stwierdzić, ponieważ autor wodził czytelnika za nos. Już wydawało się, że wszystko jasne, za moment jednak okazywało się, że wcale nie. Ostatecznie mogę stwierdzić, że jestem usatysfakcjonowana. Na pewno książka zajmie honorowe miejsce na półce z horrorami i z czystym sumieniem będę ją polecać znajomym. Mam nadzieję, że autor niebawem zaskoczy czytelników nową powieścią - ja na pewno będę jej wypatrywać.

Recenzja powstała przy współpracy z:

Ocena:
5+/6

Dane techniczne:
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Data wydania: 15.07.2015
Liczba stron: 412
Oprawa: miękka

sobota, 7 listopada 2015

Spotkanie z Kasią Puzyńską w łódzkim Empiku.


6 listopada do łódzkiego Empiku zawitała Kasia Puzyńska. Autorka po raz pierwszy odwiedziła nasze miasto, ale mam nadzieję, że jeszcze tu zajrzy. 


Podczas rozmowy autorka zdradziła ile czasu zajmuje jej pisanie książek, co ją inspiruje oraz jakiego rodzaju kryminały sama lubi.


Do podpisu ustawiła się kolejka chętnych, każdy chciał zamienić z Kasią kilka słów. 



Bardzo się cieszę, że miałam okazję poznać Kasię osobiście - na żywo jest jeszcze sympatyczniejszą i cieplejszą osobą! :)


A teraz czas brać się za czytanie piątego już w dorobku autorki kryminału. Jestem pewna, że to będzie wyjątkowo dobrze spędzony czas!


A teraz mała niespodzianka... Specjalne pozdrowienia dla Was!


piątek, 6 listopada 2015

"Umiejętności społeczne twojego dziecka" Faye de Muyshondt



Opis:

Umiejętności społeczne to m.in. pewność siebie, niezależność, wdzięczność, komunikatywność oraz sprawne korzystanie z internetu i nowych mediów.
Ta rewolucyjna książka wspiera rozwój kompetencji społecznych twojego dziecka, dzięki którym będzie miało ono lepszy start w przyszłość!
Im wcześniej dzieci zaczynają przyswajać umiejętności społeczne, tym lepiej radzą sobie w interakcjach z rówieśnikami i dorosłymi oraz efektywniej współpracują w grupie. Podaruj swojemu dziecku możliwość samodzielnego i odpowiedzialnego osiągnięcia sukcesu w szkole i w dorosłym życiu.

Program 10 prostych lekcji:
- daje dziecku narzędzia, dzięki którym ma ono szansę wyrosnąć na człowieka posiadającego poczucie sprawczości i dumy z tego, kim jest i co robi
- stwarza możliwość przećwiczenia różnych zachowań w przestrzeni społecznej i w relacjach z innymi
- pomaga opanować takie umiejętności jak: inicjowanie i podtrzymywanie kontaktów, radzenie sobie z porażką, okazywanie szacunku innym oraz prezentowanie swoich mocnych stron
- podpowiada rodzicom, nauczycielom i pedagogom, jak przygotować dziecko na wyzwania współczesnego świata
(źródło: wydawca)


Tym razem nieco... z innej bajki. :)
Kiedyś omijałam poradniki szerokim łukiem przekonana, że niczego ciekawego się z nich nie dowiem. Przełamałam się będąc w ciąży i trafiłam na naprawdę ciekawe pozycje. Teraz czas podszkolić się z obsługi dzieci. ;) "Umiejętności społeczne twojego dziecka" bardzo pozytywnie mnie zaskoczyły i chyba zmienię zdanie o poradnikach. 
Zasiadając do lektury wiedziałam, że informacje zawarte w książce mogą mi się przydać dopiero za kilka lat. Jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że autorka stworzyła świetny przewodnik po relacjach międzyludzkich nie tylko dla dzieci, ale także dla dorosłych. Opisała sytuacje zarówno z życia codziennego, jak i z wyjątkowych momentów, do których nie zawsze jesteśmy odpowiednio przygotowani. 
Całość podzielona jest na kilka działów. Na początku dowiadujemy się jak zrobić dobre pierwsze wrażenie. Czasem nie zdajemy sobie sprawy jak drobny element może wszystko popsuć. Nie martwcie się jednak, autorka nie skupiła się na suchych faktach. Cały poradnik ma formę nauki przez zabawę. Dzieci mają swoje dzienniczki, w których zapisują najważniejsze informacje oraz swoje własne przemyślenia. Każdy rozdział zawiera lekcje i wskazówki dla rodziców. Odgrywanie scenek to wyjątkowo przyjemna forma nauki. Dalej zadania będą nieco bardziej rozbudowane, a dzieci będą musiały wykorzystać w prawdziwym życiu to, czego się nauczyły. Aby całość uatrakcyjnić autorka wzbogaciła lekcje zwyczajami oraz anegdotami z własnego życia. 
Czego dowiemy się w kolejnych rozdziałach? O tym jak bezpiecznie i mądrze korzystać z internetu, o zasadach netykiety, mediach społecznościowych. Dalej uczymy się prowadzić rozmowę, zarówno z bliskimi nam osobami, jak i tymi, które poznajemy po raz pierwszy. Autorka uczy jak poprawnie przeprowadzić rozmowy telefoniczne, które w ostatnich czasach stały się dużo bardziej swobodne. Poznajemy sekrety bycia dobrym przyjacielem, autorka uczy również jak wybrnąć z niezręcznych sytuacji towarzyskich. W rozdziale o życzliwości i wdzięczności wydawałoby się, że wszystko jest oczywiste, okazuje się jednak, że nie do końca. To lekcja wyjątkowo przyjemna, bo dzieci urządzają przyjęcie i zapraszają na nie gości. Dalej poznajemy podstawowe zasady savoir vivre'u, dotyczące zachowania się przy stole kiedy zostajemy zaproszeni na obiad. Autorka uczy dalej jak poprawnie się wysławiać - będzie trochę o slangu, kłamaniu, przeklinaniu i ogólnym zachowaniu w miejscach publicznych. Ostatnie dwie lekcje uczą samodzielności i radzenia sobie z porażkami, które na pewno jeszcze przed każdym z nas.
Kiedy wzięłam do ręki książkę po raz pierwszy i przeczytałam spis treści, stwierdziłam, że czeka mnie opis rzeczy zupełnie oczywistych, których jesteśmy wszyscy w pełni świadomi. W trakcie lektury przekonałam się jak często zapominamy o wielu istotnych elementach w naszych codziennych kontaktach z innymi ludźmi. Z czasem nabieramy złych nawyków, których coraz trudniej jest się pozbyć. Jeśli chcecie nauczyć dzieci radzenia sobie w codziennych sytuacjach oraz kontaktach z innymi ludźmi, a przy okazji samemu odświeżyć sobie kilka informacji, to naprawdę polecam Wam ten poradnik. Jestem pewna, że najmłodsi będą zadowoleni z tak przyjemnej formy nauki.

Tutaj możecie zobaczyć jak wygląda jedna z lekcji: klik


Książkę otrzymałam dzięki uprzejmości wydawnictwa:

Ocena:
5/6

Dane techniczne:
Wydawnictwo: Samo Sedno
Data wydania: 27.04.2015
Liczba stron: 200
Oprawa: miękka

niedziela, 18 października 2015

"Jurassic Park. Park Jurajski" Michael Crichton

Opis:

Na niewielkiej wyspie Nublar w pobliżu Kostaryki powstaje Park Jurajski. Jego największą atrakcją są żywe dinozaury, które zostały sklonowane z DNA pobranego ze skamieniałych insektów. Stworzony przez człowieka ekosystem wymyka się spod kontroli. Wbrew woli twórców dinozaury wydostają się na wolność i polują na inne stworzenia oraz na… ludzi. Zaczyna się walka o przetrwanie!
Stań oko w oko z naturą w najdzikszej postaci, odkryj niesamowity Park Jurajski.
(źródło: wydawca)



Będąc dzieckiem uwielbiałam dinozaury! Miałam pokaźną kolekcję figurek, albumy z naklejkami i inne gadżety, które zajmowały honorowe miejsce w moim pokoju. znałam wszystkie gatunki i godzinami oglądałam film "Jurassic Park". Kiedy zobaczyłam go po raz pierwszy w kinie, byłam absolutnie zafascynowana tymi olbrzymimi gadami. Po latach z sentymentem spoglądam na dinozaury, kiedy więc zobaczyłam, że w księgarniach ukazało się wznowienie kultowej już książki Crichtona, nie wahałam się ani chwili. To właśnie na jej podstawie Spielberg nakręcił swoje dzieło, które na stałe wpisało się w historię kinematografii.
Już na początku zaskoczyło mnie kilka rzeczy. Po pierwsze - pamiętałam nazwy dinozaurów i potrafiłam zwizualizować sobie konkretnego gada (nie do końca gada jak wyjaśnia to Crichton). Poczułam się jakbym wróciła do dzieciństwa. I tu własnie pojawia się drugie zaskoczenie. Filmu Spielberga nie przypominałam sobie od dawna, ale nastawiłam się na świetną zabawę z tymi niezwykłymi zwierzętami. Nie chcę za dużo zdradzić, ale nie było tak kolorowo. Jest sporo brutalnych scen, które z powodzeniem mogliby wykorzystać twórcy horrorów. Właściwie trafiamy na nie już na początku powieści. Jako wielbicielka klimatów grozy nie miałabym nic przeciwko, ale nastawiłam się na ciekawe przygody ludzi i tych niezwykłych prehistorycznych stworzeń. Zdecydowanie muszę wrócić do filmu. Albo został on mocno wygładzony na potrzeby młodszych odbiorców, albo wyrzuciłam z  pamięci wszystkie brutalne sceny. 
"Park Jurajski" to kolejna książka, przy której nie mogę być do końca obiektywna. Chyba nadal gdzieś siedzi we mnie mała fanka dinozaurów. Całość pochłonęłam bardzo szybko, nie mogłam się oderwać. Książka podzielona jest na krótkie rozdziały, nie trzeba wiec przerywać w ważnym momencie. Tempo akcji jest dość równe, chociaż najwięcej dzieje się oczywiście po przybyciu na wyspę. Napisana została przystępnym językiem, pomijając zagadnienia z dziedziny genetyki, które dla mnie brzmiały kosmicznie.
Cała teoria przywrócenia dinozaurów wydaje się nieprawdopodobna, jednak biorąc pod uwagę niesamowite postępy w nauce, kto wie co zdarzy się za kilka czy kilkadziesiąt lat... Mam nadzieję, że pozostaniemy jednak przy wersjach pluszowych. :)
Żeby nie było zbyt słodko, mimo mojego zachwytu nad światem stworzonym przez Crichtona, jest jedna rzecz, która zaważyła na ostatecznej ocenie. Wspomniałam już kiedyś, że zdarza mi się gubić w akcji, jeśli autor wprowadzi zbyt dużą liczbę bohaterów. Tutaj niestety tak było. Pomijając główne postaci, które zostały dosyć dobrze scharakteryzowane już na samym początku, pozostali pracownicy wyspy nieustannie mi się mylili. Akcja często skakała z miejsca na miejsce i nie zawsze mogłam się połapać o kim mowa. Ale prawdopodobnie tylko ja miałam takie odczucia. 
Książkę polecam wszystkim, którzy lubią wciągające historie przygodowo - fantastyczne. No i oczywiście wszystkim fanom filmów, tutaj na pewno dowiecie się o wiele więcej. Sama czekam z niecierpliwością na kontynuację - "Zaginiony świat", która mam nadzieję niebawem się ukaże.


(źródło: fdb.pl)

Ocena:
5+/6

Dane techniczne: 
Wydawnictwo: Dream Books
Data wydania: 6 lipca 2015
Liczba stron: 512
Oprawa: miękka

czwartek, 8 października 2015

Wywiad z Katarzyną Kebernik




Katarzyna Kebernik (ur. 24.09.1994 r.) jest studentką filologii polskiej na Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu. Pochodzi z okolic Jarocina. Jeszcze jako nastolatka wygrała wiele konkursów literackich, jej wiersze i opowiadania drukowano m.in. w magazynie Cogito i Stanie Krytycznym


"Wściekły" to jej debiutancka powieść. Recenzję znajdziecie tutaj.








Skąd wziął się pomysł na połączenie tak różnych  światów w jednym bohaterze? Tworzenie muzyki, sport i chuligańskie ustawki chyba rzadko idą w parze wśród  współczesnych nastolatków?

- Tak, ale mój bohater nie jest przecież zwykłym nastolatkiem. Jest przede wszystkim bardzo wrażliwy na muzykę i stąd właśnie biorą się komplikacje jego charakteru. Ponadprzeciętnie zdolni ludzie rzadko bywają płascy i jednowymiarowi. Każdy geniusz jest w jakimś stopniu dziwakiem, np. Aretha Franklin była agresywna, maltretowała psychicznie najbliższych, piła na potęgę i miała dość wyzwolone podejście do miłości, po raz pierwszy zaszła w ciążę w wieku trzynastu lat.
Albo Rimbaud, który odgrywa pewną rolę w mojej powieści – w jego ciele mieścili się subtelny poeta, wizjoner, cham, skandalista, żołnierz z czasów komuny paryskiej, handlarz bronią, podróżnik, homoseksualista i zagubiony dzieciak z biednej, wielodzietnej rodziny. Bohater
mojej książki jest twórcą, więc także ma trudny charakter, szargają nim silne emocje itd. Zresztą, nie skupiałabym się tak bardzo na jego zainteresowaniach, które nie są chyba aż tak ważne w ocenie drugiego człowieka. Ja sama lubię i poezję śpiewaną, i MMA;) Podczas pisania najważniejsze było dla mnie nakreślenie portretu wewnętrznego Kosy, oddanie jego zagubienia,
lęku. Chciałam stworzyć portret człowieka, który nigdzie nie pasuje, któremu nie można przypiąć żadnej łatki – zbyt wiele w nim artyzmu, by mógł być tylko chuliganem, a zbyt wiele w nim dzikości, by pasował do gładkiego świata intelektualistów – człowieka, który zawsze pozostanie sam, niezrozumiany, wymykający się schematom, wśród których tak bezpiecznie czują się
inni. Myślę, że dla takich właśnie „wiecznie obcych” osób napisałam tę książkę.


W powieści sny mają duże znaczenie, zarówno dla Kostka, jak i całej fabuły. Czy zdarza się, że sny stanowią dla Pani inspirację?

- Niestety, wszystkie swoje sny zapominam zaraz po przebudzeniu. Interesuję się jednak parapsychologią i zjawiskami nadprzyrodzonymi, dlatego świat snów od zawsze mnie intrygował. Zainteresowanie to od najmłodszych lat podsycała we mnie babcia, która opowiadała mi historie o swoich tajemniczych, często proroczych snach. Czasami w tych snach przychodzą do niej zmarli, którzy mają jej coś ważnego do przekazania. Kiedyś np. przyśnił się jej mój pradziadek, który zmarł kilka dni wcześniej. Powiedział jej, jako swojej ukochanej córce, że tam, gdzie się znalazł, jest mu dobrze i że nie powinna bać się śmierci. Takich sytuacji było wiele, a że moja babcia jest mądrą kobietą, to zawsze potrafi wyciągnąć ze swoich snów jakąś naukę. Wychowywałam się bardzo blisko niej i teraz nikt nie będzie w stanie mi wmówić, że w snach nie ma niczego magicznego;)  


Co najbardziej lubi Pani tworzyć – poezję, opowiadania czy powieści?

- Nie wiem. Lubię tworzyć po prostu literaturę. Proza i poezja to dla mnie dwa oblicza tej samej dziedziny. Jestem jeszcze młoda i wciąż szukam własnej drogi, być może przyszłość zweryfikuje moje plany i moja twórczość zawęzi się np. tylko do prozy. Przyznaję jednak, że proces pisania powieści i wiersza wygląda całkowicie inaczej. Opowiadań właściwie nie piszę, tworzę je wtedy, kiedy są potrzebne, np. na jakiś konkurs literacki. Wolę pracę nad powieścią, chociaż to trudna i żmudna robota. Swoje książki piszę powoli, uważnie, nie lubię się z nimi śpieszyć, więcej jest tutaj
rzemiosła, kalkulacji niż natchnienia. Poezja jest natomiast czymś, co rodzi się we mnie tylko i wyłącznie pod wpływem natchnienia właśnie. Nie potrafiłabym zmusić się do stworzenia wiersza tak, jak umiem zmusić się do codziennego napisania kilku kolejnych akapitów powieści.


Dlaczego w przypadku debiutu powieściowego wybór padł na literaturę młodzieżową?

- „Wściekły” nie jest książką pisaną pod preferencje jakiejś konkretnej grupy wiekowej. Owszem, mój bohater ma siedemnaście lat, ale to chyba niewystarczający argument, żeby wrzucić moją powieść do szufladki z napisem „literatura młodzieżowa”. Jest w takim wieku tylko z jednego powodu: ja sama miałam siedemnaście lat, kiedy zaczynałam o nim pisać, więc postanowiłam
umieścić go na takim etapie życia, na którym ja też się wtedy znajdowałam. Wydaję mi się jednak, że historia Kosy może zainteresować czytelników w różnym wieku. Nastolatki z pewnością odnajdą w jego problemach cząstkę swoich problemów, natomiast starsi czytelnicy lepiej wychwycą różne tropy interpretacyjne, jakie poukrywałam w powieści. Pisząc, nie próbowałam wbić się w jakiś konkretny nurt. To chyba nigdy nie jest dobre rozwiązanie, chyba, że pisze się powieść gatunkową, np. kryminał, który w większym lub mniejszym stopniu wymaga przyjęcia pewnej konwencji.


Co sama lubi Pani czytać? Może inspiracją do napisania „Wściekłego” była twórczość jakiegoś autora lub konkretna powieść?

- Z inspiracjami nigdy nie jest u mnie tak, że siadam, biorę długopis i myślę sobie: „A teraz napiszemy to jak Witkacy”. To raczej działa tak, że nasiąkam powoli różnymi książkami, które w ciągu życia zrobiły na mnie wrażenie i te wszystkie fascynacje wypływają ze mnie podczas pracy nad tekstem. Innymi słowy: suma wszystkich narracji, jakie poznałam, daje moją własną narrację. Z perspektywy czasu widzę jednak, że autorem, który chyba najmocniej wpłynął na „Wściekłego”, był Kafka. Poznałam go i pokochałam właśnie w czasie pracy nad powieścią, stąd więc pewnie wzięły się wszystkie symboliczne sensy w niej zawarte i egzystencjalna wymowa całości. Dużo nauczyłam się też z filmów, które oglądam nałogowo. Film to też narracja, a ponieważ obejrzenie go zajmuje mniej czasu niż przeczytanie książki, szybciej i wyraźniej widać, jak rozmieszczone są wszystkie ważne dla akcji wydarzenia, gdzie jest punkt kulminacyjny, czemu dany bohater pojawia się w tym a nie innym momencie itd. To dobry trening dla pisarza. Poza tym uważam kino za najbardziej synkretyczną i zmysłową ze sztuk, działającą na słuch (muzyka), wzrok (obraz), emocje i umysł (dialogi, akcja). Zauważyłam, że dzięki kinu moje opisy stały się bardziej plastyczne, bogatsze. Często, kiedy piszę, wyobrażam sobie, że kręcę film: mój bohater idzie ulicą, w kadrze jego pochmurna twarz, w tle jakiś zimny, elektroniczny zespół;)Jeżeli chodzi o książki, które sama lubię czytać, to są to najróżniejsze rzeczy, od popkultury po awangardę, np. w tej chwili czytam „Tortilla Flat” Steinbecka, „Księgi Jakubowe” Tokarczuk i „Gomorrę” Saviano – bo mam taki dziwny nawyk, że czytam po parę książek na raz.


Podczas lektury zwróciłam uwagę na niezwykłą lekkość w posługiwaniu się językiem. Czy to zasługa dużej ilości przeczytanych książek, czy raczej wielu napisanych przez Panią utworów?

- Bardzo mi miło, że Pani tak uważa. Jeżeli o mnie chodzi, to zawsze więcej czytałam niż pisałam. Od tego tak naprawdę powinna zaczynać się przygoda z pisaniem – dobry pisarz musi być przede wszystkim zapalonym czytelnikiem. Przeczytać setki różnorodnych książek, przyswoić sobie narracje ważnych autorów, zanim sam chwyci za pióro. Dlaczego? Bo nie ma czegoś takiego jak
pisarz samorodek. W matematyce czy muzyce może się trafić geniusz „znikąd”, podobny do bohatera mojej powieści, bo są to dziedziny oparte na prawach natury, takich jak harmonia, a więc niezależne od człowieka, zapisane gdzieś w kodzie wszechświata, czekające na odkrycie przez najzdolniejsze umysły. Literatura jest jednak w całości wytworem ludzkiej kultury, opiera się na podstawowych dokonaniach cywilizacji – piśmie i języku. Jest to też dziedzina wysoce sformalizowana, ze skomplikowaną tradycją liczącą kilka tysięcy lat, która wypracowała sobie najróżniejsze tendencje, prądy, style wypowiedzi. Pisanie wymaga znajomości tych form. Nie da się napisać wiersza, jeśli wcześniej żadnego się nie widziało na oczy. Jeżeli ktoś mało czyta, a sam spróbuje pisać, to już po kilku przeczytanych linijkach będzie to boleśnie widać. Bo w literaturze jak w lustrze odbija się cały nasz umysł, a na papierze wychodzi to, czym ten umysł karmimy. Ktoś, kto czyta tylko „Fakt” i ogląda wyłącznie „Trudne sprawy”, nie napisze wartościowej powieści. I tyle.


We „Wściekłym” rzeczywistość miesza się z fantazją – który świat był Pani bliższy podczas pisania?

- Chyba oba tak samo. Wątki fantastyczne i realistyczne są w powieści wymieszane, jedno nie istnieje bez drugiego. W codziennym życiu Kostka dużo jest dziwności, a w jego snach znajdują odbicie całkiem realne problemy. Tak jak wspominałam wcześniej, „Wściekły” to historia chłopaka, który nigdzie nie potrafi się wpasować, nigdzie nie potrafi znaleźć dla siebie miejsca. Dlatego właśnie należy on i jednocześnie nie należy do dwóch, skrajnie różnych światów – realnego i fantastycznego. Czemu tak jest – dowiedzą się ci, którzy przeczytają całość;)


Z którym z trzech poetów najchętniej spędziłaby Pani trochę czasu na dyskusji przy herbacie – Baudelaire, Rimbaud czy Verlaine?

- Każdy z nich wolałby chyba dyskutować przy czymś innym niż herbata ;)A ja najchętniej spotkałabym wszystkich trzech! Wszyscy byli fascynujący, wielcy i tragiczni, ale skoro muszę wybrać tylko jednego, chyba byłby to Baudelaire. Wydaje mi się, że miał w sobie najwięcej charyzmy i magii – w jego zachowanych zdjęciach jest coś hipnotyzującego, uwodzącego. Z całej trójki to on był także największym prekursorem, wyprzedził modernizm o niemal trzydzieści lat. „Kwiaty zła” to jeden z moich ulubionych tomików poetyckich w ogóle, a jego twórczość krytyczna i eseistyczna pokazuje, jak wyrafinowanym był myślicielem. No i nie mogę się pogodzić z tym, że ktoś taki umarł samotny, zapomniany niemal przez wszystkich.


Czy „Wściekły” będzie miał swoją kontynuację? A może planuje Pani zupełnie inny projekt?

- Zobaczymy ;)


Bardzo dziękuję za rozmowę i z niecierpliwością czekam na kolejną powieść.

poniedziałek, 5 października 2015

"Wściekły" Katarzyna Kebernik

Opis:

"Wściekły" to wciągająca, zaskakująco dojrzała (biorąc pod uwagę bardzo młody wiek autorki) opowieść o śmierci, bolesnym dojrzewaniu i samotności - ale nie tylko. Jest to także historia nieszczęśliwej miłości, konfliktu pomiędzy artystą i światem, pogoni za marzeniami i bolesnych zderzeń z siermiężną rzeczywistością. Siedemnastoletni, wychowywany przez ojca Konstanty ma ciągłe kłopoty w szkole, a nagromadzonej agresji daje ujście, bijąc się po meczach i trenując zapasy. Tym, co go wyróżnia, jest fenomenalny słuch muzyczny. W domowym zaciszu, stopniowo tracąc kontakt z rzeczywistością, Kostek cały wolny czas poświęca swej wielkiej obsesji – stworzeniu najdoskonalszej na świecie muzyki, kompozycji idealnej, której nikt nie byłby w stanie uczynić lepszą. Oprócz tego ma jeszcze pewien mroczny sekret – straszne, niezrozumiałe i niezwykle realistyczne sny, które wycieńczają go psychicznie i fizycznie. Wyjątkowo satysfakcjonująca lektura zarówno dla starszego, jak i dla młodego, bardziej wymagającego, czytelnika.
(źródło: Muza S.A.)



Katarzyna Kebernik stworzyła powieść pełną kontrastów. Bohater to młody, zbuntowany nastolatek, który spędza wolny czas trenując zapasy i bijąc się z kibicami wrogich drużyn. Szkoła nie jest jego ulubionym miejscem i najchętniej w ogóle zrezygnowałby z przebywania w jej murach. To zwykła strata czasu. No chyba, że... warto się tam pojawić dla kogoś! Dziewczyna o idealnym głosie staje się jego obsesją. Gdyby tylko mógł, zamknąłby ją w domu i wsłuchiwał się w nieziemskie dźwięki, które z siebie wydaje. I tu poznajemy drugie oblicze Kostka - wrażliwą na muzykę duszę, niezwykłą wyobraźnię i talent do tworzenia utworów. Jego życiowym celem jest stworzenie idealnej kompozycji, takiej, której nie dałoby się już udoskonalić. Rzeczywistość, w jakiej żyje bohater, miesza się z sennymi wizjami. Wszystko wzajemnie się przeplata, wprowadzając nas do niezwykłego świata, który stworzył umysł Kostka.
Jestem pod ogromnym wrażeniem nieograniczonej wyobraźni autorki. Zgrabnie prowadzi nas przez zakamarki ludzkiej świadomości. Stajemy się świadkami niezwykłych podróży i spotkań, których doświadcza bohater. Sam Kostek nie jest typem człowieka dającego się lubić. Wyobcowany, antypatyczny, momentami wręcz chamski. Nie interesuje go, czy swoim zachowaniem kogoś skrzywdzi. Niewiele jest osób, mających dla niego jakiekolwiek znaczenie. Ponieważ należy do dwóch skrajnie różnych światów, ciężko jest mu się do końca wpasować do któregokolwiek z nich. Kibole, z którymi umawia się na ustawki po meczach, jego zamiłowanie do muzyki traktują jak dziwactwo. Martwią się jednocześnie, że odciągnie go to od wspólnych wypadów. Dla kolegów z klasy jest typowym bad boyem, zbuntowanym nastolatkiem, który spędza czas z szemranym towarzystwem. Trudno jest zadowolić kogokolwiek, jeśli ma się podobne zainteresowania...
Nie jestem pewna, które życie Kostka bardziej przypadło mi do gustu. Ponieważ jego zainteresowania są skrajnie różne od moich, postanowiłam zupełnie obiektywnie spojrzeć na dwa światy przedstawione przez autorkę. Na samym początku poznajemy ciemną stronę bohatera. Dominuje prosty i dosadny język, konkretne opisy - bez owijania w bawełnę, oraz postaci, które mają jeden cel w życiu - pokazać, że ich drużyna ma kibiców gotowych na wszystko. Stopniowo autorka wprowadza nas w ten drugi świat - oniryczny, jak z sennego koszmaru (którym po części jest). Również tutaj Kostek jest pewny siebie, wie czego chce i dąży do obranego wcześniej celu. 
Język jest bardzo zróżnicowany, od prostego slangu ulicznego, poprzez wzniosłe dyskusje o muzyce i jej nieograniczonych możliwościach. Widać, że temat ten jest bliski autorce, bo wykazała się sporą wiedzą w jego zakresie. Przed każdym rozdziałem przeczytamy krótki wiersz. Widać, że jest to mocna strona Katarzyny Kebernik - wcześniej została już nagrodzona za swoją twórczość poetycką.
Nie jestem pewna do jakiego odbiorcy została skierowana powieść. Z jednej strony bohaterem jest nastolatek, który jednak nijak pasuje do obrazu przeciętnego młodzieńca w jego wieku. Starsi czytelnicy mogą bardziej docenić wyobraźnię autorki i alternatywny świat, który stworzyła, Nie jestem natomiast pewna, czy przypadnie im do gustu codzienne życie Kostka. Na pewno nie jest to powieść akcji, nie ma co się nastawiać na dzikie przygody nastoletniego bohatera, który musi się wyszumieć. "Wściekłego" docenią jednak ci, którzy po skończonej lekturze lubią przemyśleć sobie wszystko jeszcze raz i zastanowić się nad tym, co było najistotniejsze w przekazie autorki.

Recenzja powstała przy współpracy z:

Ocena:
4/6

Dane techniczne:
Wydawnictwo: Akurat
Data wydania: 16.09.2015
Liczba stron: 320
Oprawa: miękka

niedziela, 13 września 2015

Wyniki konkursu z Czytusiem

Czytuś znalazł nowy dom! :)




W tym tygodniu pojedzie do... Aleksandry.

Postanowiłam jednak przyznać również nagrodę pocieszenia. Ale nie zdradzę co to będzie. Ania dostanie ode mnie niespodziankę.

Gratuluje obydwu paniom i dziękuję za udział w konkursie. 
Skontaktuję się z Wami mailowo i poproszę o dane do wysyłki.

czwartek, 27 sierpnia 2015

Konkurs z Czytusiem


KONKURS


Mam dla Was wyjątkową książkę - "Czytuś odkrywa tajemnice. Skąd się biorą książki?" autorstwa Uli Witkowskiej, znanej części z Was z bloga Pełen zlew.
Pięknie wydana, z mnóstwem dodatków, będzie wspaniałym prezentem dla każdego dziecka! 
My już swój egzemplarz mamy, ale dzięki Uli ktoś z Was również wejdzie w posiadanie Czytusia. 

Uwaga! Specjalna dedykacja od autorki! :)

Co trzeba zrobić?
1. Wykonać zadanie konkursowe znajdujące się poniżej. Pod uwagę będą brane jedynie odpowiedzi znajdujące się na blogu pod tym postem.
2. Podpisać się przynajmniej imieniem i zostawić adres e-mail.
3. Trzeba być fanem Czytelni z innej bajki na Facebooku (klik) - tam również pojawią się wyniki. Będzie mi miło jeśli zostaniecie publicznymi obserwatorami bloga.
4. Czas trwania konkursu: 27.08 - 10.09.2015
5. Wyniki konkursu pojawią się na blogu, na fanpage'u oraz w prywatnej wiadomości na podany adres e-mail w ciągu kilku dni od jego zakończenia.
6. Organizatorem konkursu jestem ja, natomiast sponsorem nagrody Ula Witkowska, autorka książki i bloga Pełen zlew.
7. Nie ma ograniczeń w ilości słów, ale starajcie się nie szaleć! ;)

Teraz najważniejsze - zadanie konkursowe: 

Opisz swoje pierwsze doświadczenia z książkami.
Mogą to być anegdoty z czasów dzieciństwa, początki czytania, ważne dla Was wspomnienia, ulubione książki...

Autor najciekawszej według mnie historii zostanie nagrodzony książką z dedykacją od autorki.


Książkę poleca Krzyś, który 2.09 będzie już kończył roczek ;)


Trzymamy kciuki i z niecierpliwością czekamy na Wasze historie.

środa, 26 sierpnia 2015

"Lewy brzeg" Anna Kasiuk



Opis:

Czy uczucie, które ich połączyło, jest jedynie zapowiedzią ciążącej na nich klątwy?

Paweł całe życie wierzył, że jego rodzina padła ofiarą uroku. Za cel powziął sobie odnalezienie kobiety, która – jak wierzył – odpowiedzialna była za śmierć jego rodziców. Zamiast niej odnalazł jednak jej córkę. Wiedziony pragnieniem zemsty, nie spodziewał się, jak ta znajomość się dla niego zakończy. Czyżby dziewczyna była zaledwie kolejną ofiarą klątwy? Widmo dawno zmarłej tajemniczej Matyldy zdaje się to potwierdzać…

Dla Majki tymczasem, niespodziewane pojawienie się w jej życiu Pawła będzie zapowiedzią wielkich zmian. Chciałaby tylko wiedzieć, czy będą to zmiany na lepsze. Jego niedwuznaczne zachowanie wywołuje w kobiecie wiele wątpliwości co do prawdziwych intencji mężczyzny. Co tak naprawdę Paweł do niej czuje? I kim jest tajemnicza piękność, która od niedawna nawiedza Majkę w snach? Może prawda wyjdzie na jaw w rodzinnym domu Pawła, w urokliwych Łowiskach, które zdają się przyciągać bohaterów niczym magnes.

(źródło: wydawca)

Czego możemy się spodziewać słysząc hasło literatura kobieca? Najczęściej romansu dwojga ludzi, randek, kilku westchnień i szczęśliwego zakończenia. Byłby to jednak krzywdzący opis, ponieważ płeć piękna żądna jest również innych emocji. Wystarczy spojrzeć na twórczość Jodi Picoult czy Diane Chamberlain, moich ulubionych pisarek zagranicznych. Ich powieści również zaliczane są do nurtu literatury kobiecej, a dzieje się tam więcej niż w przeciętnej powieści sensacyjnej. 
"Lewy brzeg" mógł być zwyczajną powieścią obyczajową o życiu każdej z nas. Praca, dom, codzienne obowiązki i problemy rodzinne. Kto tego nie zna? Ale w tą codzienną monotonię bohaterki wkrada się tajemniczy mężczyzna. Czyli będzie romans - myślimy. A jednak nie do końca! Autorka postanowiła zaskoczyć czytelników serwując opowieść, w którą wkrada się tajemnica i bohater z mroczną i nieodgadnioną przeszłością. Taką literaturę kobiecą to ja lubię!
Na początek - czego możemy się spodziewać? Będzie uczucie, przystojny bohater z mroczną przyszłością i niebezpiecznym zajęciem, oraz trochę erotyki, ale przyjemnej w odbiorze, bez przesadnego epatowania. Do tego wszystkiego możemy dodać jeszcze cudowne miejsce na odludziu opisane prze autorkę, oraz... klątwę!
Jeszcze taka mała dygresja, która nasunęła mi się podczas lektury. Jak bardzo niektóre książki potrafią na nas wpłynąć. Podczas jednej ze scen bohaterka przygryza wargę, moja reakcja była natychmiastowa - tylko nie to! "Pięćdziesiąt twarzy Greya" będzie mnie prześladowało do końca życia! ;)
Nie byłabym sobą, gdybym nie próbowała dla równowagi znaleźć również jakichś minusów. Mam wrażenie, że zachowanie Majki po poznaniu Pawła jest dość nietypowe. Oczywiście nigdy nie wiemy jak sami zachowalibyśmy się w danej sytuacji, ale tutaj coś mi nie pasowało. Na początku boi się go, podejrzewa, że ją śledzi i ma wobec niej złe zamiary, po czym mija chwila i ufa mu całkowicie, prosząc go o pomoc w dosyć poważnej sprawie. Zastanowiło mnie wtedy jedno - czy Majka nie ma żadnych znajomych poza swoją bliską przyjaciółką? Myślę, że w takiej sytuacji nawet dalszy znajomy byłby lepszy niż potencjalny wróg. Niemniej całe wydarzenie ma wpływ na dalsze losy bohaterów, dlatego prawdopodobnie autorka zdecydowała się na taki rozwój wydarzeń. 
Powieść Anny Kasiuk to pierwszy tom serii Łowiska, w związku z tym nie dowiemy się wszystkiego, musimy uzbroić się w cierpliwość i poczekać na ciąg dalszy. A zdradzę Wam, że książka kończy się w takim momencie, że sama nie mogę się już doczekać kontynuacji. 


O autorce:


Razem z rodziną mieszka w małym domku pod Warszawą.
Pisanie początkowo było dla niej jedynie odskocznią od codzienności. W tej chwili wpisało się już w jej codzienny rytuał.
Z wykształcenia magister ubezpieczeń, na co dzień pracuje w międzynarodowym koncernie jako planistka.

(źródło: lubimyczytac.pl)


Ocena:
5/6

Dane techniczne: 
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: wrzesień 2015
Oprawa: miękka

niedziela, 23 sierpnia 2015

"Pustułka" Katarzyna Berenika Miszczuk


Opis:

KRYMINALNY DEBIUT BESTSELLEROWEJ AUTORKI!

Na odciętej od świata rajskiej wyspie rozpoczyna się krwawa wyliczanka. Wśród jedenastu mieszkańców znajduje się morderca…


Członkowie bogatej i szanowanej rodziny Spyropoulosów są w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Gdy niebo nad Wyspą Ptaków zasnuwają ciemne chmury, a na ziemię spadają pierwsze krople deszczu, rozpoczyna się seria morderstw. Każdy dzień obnaża kolejne rodowe sekrety, dotychczas skrzętnie ukrywane za zasłoną kłamstw i niedopowiedzeń. Spyropoulosowie pokażą swoje prawdziwe twarze.
Czy komuś uda się przeżyć i powstrzymać mordercę?
(źródło: wydawca)

Katarzynę Berenikę Miszczuk pokochałam za diabelską trylogię z Wiktorią Biankowską w roli głównej. Niezwykle zabawne perypetie młodej dziewczyny, która toczy wewnętrzną (i nie tylko) walkę między dobrem i złem, umiliły mi czas podczas kilku wieczorów. Na pewno jeszcze do nich wrócę! Na razie książki zajmują honorowe miejsce na półce. Kiedy na rynku pojawiła się "Druga szansa" nawiązująca tematyką i klimatem do powieści grozy, od razu po nią sięgnęłam. Historia okazała się ciekawa, ale czegoś mi brakowało. Prawdopodobnie, jak na wielbicielkę horrorów przystało, miałam względem niej większe oczekiwania. 
"Pustułka" to kryminalny debiut autorki. Nie spodziewałam się takiej nagłej zmiany gatunku, pisarze zazwyczaj trzymają się tego, w czym czują się najlepsi. Tym razem nie znajdziemy żadnego wątku nadprzyrodzonego. Jest za to wyspa, a na niej odcięci od świata ludzie. Wśród nich znajduje się morderca... Kto nim jest? Okazuje się, że każdy z bohaterów ma motyw. Autorka zadbała o to by wszyscy nienawidzili wszystkich i trudno było zgadnąć kto jest prawdziwym czarnym charakterem.
Zacznijmy od schematu powieści. Po przeczytaniu opisu z tyłu książki, na usta cisnęły mi się słowa: Ale to już było! Przypomnijmy sobie choćby jedną z najsłynniejszych książek Agathy Christie "I nie było już nikogo" (znaną również pod tytułem "Dziesięciu Murzynków") czy "Zamieć śnieżna i woń migdałów" Camilli Lackberg. Pojawiło się również kilka filmów, gdzie odcięta od świata grupa ludzi szuka mordercy, który ich po kolei eliminuje . Tutaj wymienić możemy m.in. polską produkcję "Show", serial "Wyspa Harpera" czy serię "Cube" - akcja dzieje się w nieco innej scenerii, jednak bohaterowie również są odcięci od świata i nie mają pojęcia kto jest zamieszany w kolejne morderstwa.
Mimo, że powieść czyta się szybko, czegoś w niej jednak brakuje. Być może chodzi o napięcie, charakterystyczne dla większości kryminałów. Akcja toczy się powoli, nie wiemy kto zginie jako następny, ale możemy się spodziewać, że coś takiego na pewno nastąpi. Bohaterowie są tacy... nijacy. Kasia zrobiła wyraźny podział na tych sympatycznych i tych antypatycznych (których jest zdecydowanie więcej). Ciężko jest się utożsamiać z jakąkolwiek postacią, ponieważ wszyscy zostali scharakteryzowani dosyć pobieżnie. Było to dla mnie sporym zaskoczeniem, ponieważ bohaterowie diabelskiej trylogii byli wspaniale przedstawieni, do dziś wspominam ich z uśmiechem.
Zaskoczyła mnie jeszcze jedna rzecz - udało mi się bezbłędnie obstawić mordercę. Jest to niezwykłe ponieważ kryminały zawsze zaskakują mnie swoim zakończeniem. Zwykle obstawiam kilku potencjalnych kandydatów, a i tak okazuje się, że byłam w błędzie. Być może powinnam się cieszyć, że tym razem rozwiązałam zagadkę z szybkością godną samego Sherlocka Holmesa! Ciekawa jestem, czy ktoś jest już po lekturze i jakie były Wasze odczucia związane z zakończeniem całej historii.
Ostatnio czytam dużo kryminałów, dlatego coraz więcej wymagam od reprezentantów tego gatunku. "Pustułka" to pierwszy krok autorki w stronę tej tematyki, dlatego moja ocena nie będzie zbyt surowa. Poza tym uwielbiam ją i nie mogę być do końca obiektywna. Jestem za to bardzo ciekawa w którą stronę pójdzie Kasia przy kolejnej powieści. Co by to nie było, na pewno wpadnie w moje ręce. A ja po raz kolejny ucieszyłam się, że mamy tylu młodych, zdolnych pisarzy w kraju.

Ocena: 
4+/6

Dane techniczne:
Seria wydawnicza: Mroczna seria
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 3 czerwca 2015
Liczba stron: 384
Oprawa: miękka

wtorek, 18 sierpnia 2015

"Panowie i damy" Terry Pratchett


Opis:

Jest gorąca letnia noc.
Kręgi zbożowe otwierają się wszędzie, nawet na hodowli rzeżuchy Pewseya Ogga, lat cztery.
A Magrat Garlick, czarownica, rankiem ma wyjść za mąż...
Wszystko powinno być jak we śnie.
Ale Lancrański Zespół Tańca Morris upija się przy magicznych kamieniach i elfy wracają, przynosząc ze sobą wszystko to, co tradycyjnie łączy się z ich czarowną, migotliwą krainą: okrucieństwo, porwania, złośliwość i złość, straszne morderstwa. Babcia Weatherwax i jej mały, kłótliwy sabat ma tym razem pełne ręce roboty...
Pełna obsada drugoplanowa: krasnoludy, magowie, trolle, tancerze morrisa oraz jeden orangutan. Mnóstwo trali-dida-nonny-nonny i wszędzie pełno krwi.
(źródło: wydawca)


Pratchett to autor bardzo specyficzny. Albo się go pokocha za oryginalną twórczość, albo w żadnym wypadku nie sięgnie po kolejną książkę. Ja swoją przygodę z serią Świat Dysku rozpoczęłam od tytułu "Trzy wiedźmy", który do tej pory uważam za jeden z lepszych. Po powieść autora sięgam od czasu do czasu, zawsze kiedy szukam czegoś lekkiego na poprawę humoru. Ale nie wyobrażam sobie maratonu ze wszystkimi tomami, zwłaszcza, że trochę ich jest... Jeżeli dobrze kojarzę to około 40. Niestety, Pratchett zmarł w marcu i bardzo żałuję, że kiedyś nie pozostanie mi już żaden tytuł, którego bym nie znała.
Dla tych, którym twórczość autora jest zupełnie obca nakreślę mniej więcej obraz Świata Dysku. Po wszechświecie płynie wielki żółw, A'Tuin, na skorupie którego stoją cztery słonie. To ich grzbiety podtrzymują świat w kształcie dysku. A co tam się dzieje... Znajdziemy chyba wszystkie możliwe postaci znane już ludzkości oraz wiele stworzonych przez autora. Kolejne tomy skupiają się wokół różnych wątków. Mamy kilka części o czarownicach z Lancre, które należą do moich ulubionych, a także kilka o Rincewindzie, o Śmierci, o Straży Miejskiej i inne. To, co jest niezmienne u Pratchetta to duża dawka humoru. Jest to jednak humor bardzo specyficzny i pewnie nie każdemu przypadnie do gustu. Ja z każdą kolejną książką cenię go coraz bardziej.
"Panowie i damy" przedstawiają nam niezwykłą rasę elfów, ale zanim wkroczą one do akcji, mamy małe zamieszanie w świecie wiedźm. Najmłodsza z nich wychodzi za mąż, ale ma w związku z tym wiele wątpliwości, najstarsza szykuje się na śmierć, do tego pojawiają się samozwańcze młodociane czarownice, które narobią strasznego bałaganu. Jak to często u Pratchetta bywa - jeden wielki chaos i zamieszanie. Przede wszystkim jednak ogromna dawka dobrego, chociaż czasem absurdalnego humoru.
Najlepiej przetestować którąś z powieści autora. Jeśli pokochacie jedną, pokochacie i pozostałe. Szczególnie polecam na szare, smutne i depresyjne jesienne dni. Nie znajdziecie lepszego środka na poprawę humoru! No może przyda się jeszcze kubek gorącej czekolady i ciepły koc...

Ocena:
5/6

Dane techniczne:
Cykl: Świat Dysku
Tytuł oryginału: Lords and Ladies
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 6.06.2006
Liczba stron: 288
Oprawa: miękka

środa, 12 sierpnia 2015

"Z jednym wyjątkiem" Katarzyna Puzyńska


Opis:
Po zimie nie zostało już śladu. Wiosna przejmuje świat w swoje władanie. Kwitną kasztanowce, a na polach szumi zielone jeszcze zboże. Przy tej sprzyjającej aurze młodszy aspirant Daniel Podgórski zamierza nareszcie zmienić swoje życie i oświadczyć się Weronice.

Tymczasem w okolicach Lipowa umiera pewna kwiaciarka. Kobieta jest już wiekowa, więc jej śmierć początkowo nie wydaje się wcale podejrzana. Z jakiegoś powodu jednak ratowniczka medyczna z karetki pogotowia wezwanej przez sąsiadkę zmarłej, nalega na natychmiastowe sprowadzenie policji. Szybko okazuje się, że kobieta miała rację i kwiaciarka została zabita.

Daniel Podgórski i komisarz Klementyna Kopp stają przed kolejnym trudnym zadaniem. Kto mógł życzyć śmierci samotnej starszej pani? Dlaczego wytatuował na jej piersi trudny do odcyfrowania napis? Co ma z tym wszystkim wspólnego historia pary młodych ludzi sprzed ponad stu sześćdziesięciu lat?

"Z jednym wyjątkiem" to czwarty tom sagi. Seria o Lipowie to nie tylko trzymające w napięciu klasyczne kryminały psychologiczne, ale także powieści z rozbudowanym wątkiem społecznym i obyczajowym, które porównywane są do książek Agathy Christie i szwedzkiej królowej gatunku, Camilli Läckberg.



Sięgając po tę książkę czułam się jakbym szła na spotkanie ze starymi przyjaciółmi. No może nie tak bardzo starymi, w końcu od lektury "Trzydziestej pierwszej" nie minęło wiele czasu, jednak odliczałam dni i godziny do premiery czwartej już części sagi o Lipowie. To pokaźne tomiszcze towarzyszyło mi podczas wakacyjnego wyjazdu. Było co nosić, bo Kasia zapewniła nam aż 744 strony świetnej akcji! 
Czego możemy oczekiwać tym razem? Jest moja ulubiona Klementyna Kopp, niezwykle barwna postać. Pojawia się wielu nowych bohaterów, jednak i tym razem autorka świetnie nakreśliła ich sylwetki. Nie ma obawy, że ktoś będzie nam się mylił z kimś innym. Podobnie jak w poprzednich tomach, mamy akcję osadzoną współcześnie oraz wspomnienia wydarzeń z przeszłości. Tym razem cofamy się do zamierzchłych czasów, oraz tych sprzed kilkudziesięciu lat. Te odległe dzieje przenoszą nas w zupełnie inny świat. Oczywiście wszystko jest ze sobą powiązane, ale jak to zwykle u Kasi bywa, nie jest łatwo rozwikłać zagadki. Nawet policjanci z Lipowa będą musieli solidnie się namęczyć. Sama prawie do końca miałam kilku podejrzanych. Tutaj jednak nic nie jest takie oczywiste, a autorka lubi się z nami bawić w kotka i myszkę...
Temat szachów, który ma duże znaczenie dla całej powieści, jest mi zupełnie obcy. Nigdy nie grałam, nie znam również reguł, dlatego wszystkie opisy były nieco skomplikowane. Postanowiłam jednak nie zagłębiać się, a jedynie przyjmować wszystko tak, jak przedstawiła to autorka. Chociaż wątek z zamierzchłych czasów czytałam z wypiekami na twarzy! Rozgrywki opisane przez Kasię niosły za sobą emocje godne finału Mistrzostw Świata w piłce nożnej. A jak pokazują rozgrywających partie szachów w telewizji to zawsze ziewam z nudów!
Ciężko napisać coś nowego, nie chcę się powtarzać, ale ci, którzy czytali poprzednie części, na pewno nie rozczarują się kolejną. Chciałam tylko wspomnieć o... zakończeniu. Kasia postanowiła się nad nami poznęcać i zostawiła kilka spraw niewyjaśnionych. Skończyłam czytać z otwartą buzią i złamanym sercem. Nie wiem jak w spokoju doczekam do premiery kolejnego tomu! Przecież już, natychmiast muszę wiedzieć co będzie dalej. Niestety, przyjdzie nam poczekać do końca roku. Ale na takie książki warto czekać! Tym, którzy nie mieli okazji zapoznać się z twórczością autorki, serdecznie polecam poprzednie części. Wiem, że kilka osób po przeczytaniu moich recenzji poszło po nie do księgarni. Jest mi niezmiernie miło, że udało mi się Was zachęcić. W końcu warto promować młodych, zdolnych, polskich autorów!


Tym razem powstał film promujący książkę "Z jednym wyjątkiem". Wystąpiła w nim sama autorka, oraz aktor Leszek Lichota. Znajdziecie go na stronie Kasi wraz z prologiem powieści.

www.katarzynapuzynska.pl

A na stronie wydawnictwa fragment książki: klik

Ocena: 
5+/6

Dane techniczne:
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 16.06.2015
Liczba stron: 744
Oprawa: miękka