wtorek, 12 lipca 2016

"#Lean in 15 - Szczupli w 15 minut" Joe Wicks

Opis:

Joe Wicks (czyli The Body Coach) pokazuje, jak możesz schudnąć i utrzymać szczupłe ciało, jedząc więcej i ćwicząc krócej. Jego poradnik pozwoli ci raz na zawsze zapomnieć o uciążliwych dietach niskokalorycznych. Dzięki niemu nauczysz się karmić swój organizm, podając mu właściwe produkty we właściwym czasie, spalisz zbędną tkankę tłuszczową, zbudujesz masę mięśniową i nigdy nie będziesz odczuwać głodu.
W #Lean in 15 [Szczupli w 15 minut] znajdziesz 100 przepisów na pożywne, a równocześnie łatwe i szybkie do przygotowania posiłki oraz ćwiczenia HIIT (trening interwałowy o wysokiej intensywności) – krótkie i możliwe do wykonania w domu. Dzięki tym smacznym daniom i niezwykłym ćwiczeniom szybko i na stałe uzyskasz wymarzoną sylwetkę.


Prawie dwa miesiące temu zaczęłam swoją przygodę z odchudzaniem. Chociaż nie…, tak naprawdę zależało mi na zmianie trybu życia. Zaczęłam ćwiczyć w domu, wróciłam na zajęcia z zumby, które porzuciłam przed ciążą, przede wszystkim jednak postanowiłam zdrowo się odżywiać. Udało mi się to zrobić praktycznie z dnia na dzień, z czego jestem piekielnie dumna! Dziś widzę pierwsze efekty, co mobilizuje mnie do dalszej pracy. Moją największą słabością są słodycze, wokół których wciąż krążą moje myśli.
Od kiedy to wszystko się zaczęło, wciąż pogłębiam swoją wiedzę na temat zdrowego żywienia i urozmaiconych treningów. W końcu tabela kalorii to za mało… Kiedy zobaczyłam zapowiedź książki „#Lean in 15” stwierdziłam: czemu nie, chętnie dowiem się czegoś nowego. Nie ukrywam, że autor uśmiechający się z okładki, również przyciąga uwagę… ;) Ponieważ posiadam bardzo mało czasu na gotowanie, a nie chcę się zapychać byle jakim jedzeniem, postanowiłam zapoznać się bliżej z posiłkami gotowymi w 15 minut. Po skończonej lekturze byłam ogromnie zaskoczona, ile spostrzeżeń mi się nasunęło! W końcu to poradnik, a nie wciągająca powieść. A jednak…
Zacznijmy od samego autora. Joe Wicks to trener osobisty, który przez pięć lat zajmował się również prowadzeniem obozów fitness. Na początku 2014 roku postanowił podzielić się na Instagramie pierwszym wideo oznaczonym #Leanin15. Nagle okazało się, że jego proste i szybkie przepisy robią furorę w sieci! Stanowią idealną propozycję dla tych, którzy cenią sobie zdrowe i lekkie posiłki, ale nie mają za dużo czasu na ich przyrządzanie. Autor skupia się nie tylko na przepisach, ale także ogólnych zasadach odżywiania, ćwiczeniach, oraz pewnych nawykach, które powinniśmy w sobie wyrobić.


Co znajdziemy w poradniku? Krótki wstęp, w którym zamieszczono podstawowe założenia metody opracowanej przez autora oraz informacje odnośnie makroskładników i tego jak je komponować. Dowiemy się również, dlaczego Joe nazywa wagę… „smutnym podestem”.
Większą część książki stanowią przepisy i to właśnie na nich się skupimy. Na rynku wydawniczym mamy mnóstwo książek o tej tematyce, czym więc wyróżniają się te skomponowane przez Joe’go? Przede wszystkim faktycznie są łatwe i szybkie. Znajdzie się kilka wyjątków na leniwe niedzielne popołudnie, kiedy mamy trochę czasu, żeby poeksperymentować w kuchni. Posiłki są różnorodne, do tego mamy cały rozdział specjalnych przepisów do wypróbowania po treningu. Bo zdrowy tryb życia to nie tylko odpowiednia dieta, ale i ruch! Małym minusem przepisów jest dostępność niektórych składników, ale wydawca zadbał o odpowiedni dopisek z zamiennikiem możliwym do kupienia w naszym kraju. Część produktów możemy śmiało zmieniać w zależności od naszych upodobań kulinarnych. Najbardziej skradły mi serce przepisy na koktajle oraz drobne grzeszki dla łasuchów (zdrowe!). Ogromną zaletą poradnika są piękne fotografie posiłków. Na sam ich widok cieknie ślinka! Na końcu książki znajdziemy zestawy ćwiczeń opracowane przez Joe’go, które możemy wykonywać sami w domu.

Wszystkie zdjęcia potraw pochodzą ze strony autora.


Całą recenzję znajdziecie na stronie Polacy nie gęsi.

Tekst powstał dzięki współpracy z:


Tutaj znajdziecie filmy zamieszczane przez Joe'go na jego kanale YouTube.

A tutaj oficjalna stronę.




Ocena: 5/6

Dane techniczne:
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 18.04.2016
Liczba stron: 224
Oprawa: miękka

sobota, 9 lipca 2016

Spotkania łódzkiego klubu "Kobiety to czytają".


Łódzki oddział klubu Kobiety to czytają, pod skrzydłami wydawnictwa Prószyński i S-ka, ma się doskonale i ani na chwilę nie zwalnia tempa! :) Mimo sezonu wakacyjnego, spotkania odbywają się systematycznie. Chciałam Wam pokazać jak wyglądały trzy ostatnie dyskusje. Jeśli macie chęć do nas dołączyć, piszcie w komentarzu, lub na adres: czytelniazinnejbajki@gmail.com. :) Obiecuję, że nie pożałujecie! Po każdym spotkaniu nie możemy się rozstać, ostatnio nawet zmrok i nadciągająca burza nie były w stanie wygonić nas z ogrodu jednej z klubowiczek! ;)


Pod koniec kwietnia postawiłyśmy na polską autorkę, Małgorzatę Wardę. "Miasto z lodu" czytałam po raz drugi, a zajmuje ono szczególne miejsce na mojej półce, bo i egzemplarz jest wyjątkowy - z dedykacją! A właściwie z dwiema, bo oprócz autorki, podpisała się również ambasadorka klubu, aktorka Magdalena Kumorek. Wszystko to dzięki wygranej w konkursie organizowanym na fanpage'u klubu. Polecam tam zaglądać! ;)
Przyznam szczerze, że minęło trochę czasu, od kiedy przeczytałam powieść po raz pierwszy i teraz podobała mi się jeszcze bardziej. Zakończenie jednego wątku nieco mnie zirytowało, ale nie będę nic zdradzać! ;) Pani Małgosia dokładnie przygotowała się do tak trudnej tematyki, jaką podjęła w książce. Skupiła się na psychice nie tylko głównych bohaterek, ale i postaci pobocznych. Dyskusja była zażarta. Trudno znaleźć idealne rozwiązanie dla sytuacji, w której znalazły się matka i córka. Uwielbiam takie historie, które zmuszają do refleksji!
Przy okazji zadomowiłyśmy się w kawiarni Costa Coffee, zgodnie twierdząc, że to doskonałe miejsce na kolejne dyskusje! Spójrzcie tylko na te smakołyki! :P





Majowe spotkanie odbyło się w tym samym miejscu (i z tymi samymi smakołykami!). Tym razem w kameralnym gronie omawiałyśmy powieść jednej z moich ulubionych pisarek, Diane Chamberlain. Autorka jak zwykle nie zawiodła! Nie mogłam się oderwać... Już po opisie widać, że historia jest niezwykle zawiła, a jej finał okaże się zaskakujący! Standardowo obgadałyśmy wszystkich bohaterów, wskazując na swoich ulubionych i tych wyjątkowo irytujących (tym razem byli w przewadze!). Fakt, że historia jest mało prawdopodobna, w niczym nie przeszkadza. W końcu prawdziwe życie również niejednokrotnie zaskakuje. Książka wywołuje emocje i skłania do dyskusji. Z niecierpliwością czekam na kolejną powieść autorki wydaną przez wydawnictwo Prószyński i S-ka i objętą patronatem klubowym. Mam nadzieję, że będzie równie dobra! Wszystkie już ostrzymy sobie na nią pazurki... ;)





Ostatnie spotkanie odbyło się w ogrodzie jednej z klubowiczek. Dzięki jej gościnności mogłyśmy skorzystać z pięknej pogody i świeżego powietrza. Gospodyni przygotowała pyszną lemoniadę lawendową (!) i wiele innych smakołyków. Nie było różowych drinków, które miały ogromne znaczenie w ostatniej powieści Moriarty, ale za to delektowałyśmy się fioletowym sernikiem! :D Towarzystwa dotrzymywały nam dwa psiaki, które przysłuchiwały się rozmowom, tęsknie spoglądając na suto zastawiony stół...
Tym razem książka nas podzieliła. Nie było to dla mnie specjalnym zaskoczeniem, bo już wcześniej słyszałam różne opinie. Ja byłam zachwycona, uważam, że "Wielkie kłamstewka" są jeszcze lepsze niż poprzednia powieść autorki (również klubowa). Niektóre czytelniczki nie mogły się jednak wciągnąć. Fakt, nie ma tam wiele akcji, główne bohaterki przypominają nieco te z serialu "Gotowe na wszystko", ale ich życie prywatne może zaskoczyć! I właśnie to ujęło mnie najbardziej. Przekonacie się jak bardzo może się różnic to, co pokazujemy innym, od tego, co dzieje się w naszych domach za zamkniętymi drzwiami. Przy samym zakończeniu zabrakło mi nieco akcji, ale kolejna powieść, którą wybrałyśmy powinna nam jej dostarczyć pod dostatkiem!










Kolejne spotkanie odbędzie się w Costa Coffee w łódzkiej Manufakturze 20.08 o godz. 19:00. Zapraszam do grupy na Facebooku, gdzie ustalamy wszystkie szczegóły:
Łodzianki to czytają
Tym razem na warsztat bierzemy "Mów do mnie" Lisy Scottoline
Pamiętajcie, że uczestniczki spotkań mogą kupić na stronie wydawnictwa książki, które omawiamy z rabatem 50%! :)



piątek, 8 lipca 2016

"Grimm City. Wilk" Jakub Ćwiek



Przyznaj, spodziewasz się baśni...


Opis:

Miasto Grimm – ponura, spowita obłokami tłustej czerni metropolia to miejsce, gdzie o sprawiedliwość równie trudno, co o bezchmurne niebo. Zbudowane na ciele olbrzyma, napędzane jego smolistą krwią i odłamkami węglowego serca trwało w dawno ustalonym porządku. Do teraz. Na przestępczą scenę wkracza właśnie bezkompromisowo Nowy Gracz, a oficer policji Wolf zostaje brutalnie zamordowany we własnym domu. Czy te fakty się łączą? I czy czerwony płaszcz z kapturem zaobserwowany u głównej podejrzanej w sprawie zabójstwa czyni ze sprawy zbrodnię na tle religijnym?

Jakub Ćwiek tym razem funduje nam gorzki, brutalny kryminał noir w niezwykłym świecie inspirowanym amerykańskim podziemiem przestępczym lat dwudziestych i trzydziestych. W mieście, w którym rządzi strach i… opowieść.

W tym mieście nie wybacza się żadnych błędów!

(źródło: strona wydawcy)



"Bajanizm, ale i niemal wszystkie religie przed nim i wiele odłamów po nim, uczyły, że żyjemy w jednej wielkiej opowieści, jednak składającej się z setek tysięcy małych. Każda opowieść zaś ma jedno nadrzędne prawo - niezależnie od poziomu skomplikowania ma jeden finał, gdzie wszystko splata się w całość.
A co jeśli nie...?"

Spróbujcie sobie wyobrazić najdziwniejsze połączenie gatunków. Horror romantyczny? Było… Thriller komediowy? Też pewnie coś by się znalazło. Fantastyczny kryminał noir? Nie… A jednak! Można? Można! Porwać się na to mógł tylko jeden człowiek – Jakub Ćwiek. Stworzył on miasto, które ma to coś – wyjątkowy klimat, otaczający nas niczym gęsta mgła unosząca się nad Grimm City.

Lata 20. i 30. w Ameryce rządziły się swoimi prawami. To właśnie na ich niepowtarzalnej atmosferze bazuje autor. Możemy ją wyczuć już od pierwszych stron książki. A właściwie już od samej okładki! To tam zaczyna się podróż do Grimm City, miasta, w którym nikt nie chciałby się znaleźć z własnej nieprzymuszonej woli. Ponure ulice, wszechobecny deszcz, ludzie przemykający chyłkiem od jednego zaułka do drugiego, kryjący swe twarze w kołnierzach płaszczy… A to i tak jaśniejsza strona miasta. Po drugiej jest świat przestępczy, który ma się w Grimm City całkiem nieźle. Szemrane typki czające się na każdym rogu wzbudzają strach w porządnych obywatelach. O ile jeszcze tacy zostali… Korupcja to chleb powszedni również dla tych, którzy powinni jej przeciwdziałać. 

Akcja powieści toczy się powoli, ledwie przebijając się przez gęstą atmosferę Grimm City. Bohaterowie przywykli zapewne do tego, co dzieje się na ulicach. Nikogo nie dziwi kolejne morderstwo opisane w gazetach. Chociaż tym razem sprawa wygląda na bardziej skomplikowaną – zaczynają ginąć bogu ducha winni taksówkarze. To znak, że policja musi wkroczyć do akcji…

Jakie elementy fantastyczne wplótł autor do fabuły? Czy możemy spodziewać się wilka zjadającego Czerwonego Kapturka? Nie do końca… Świat stworzony przez Jakuba Ćwieka ma wiele cech fantastycznych (geneza powstania, budowa, wierzenia itp), nie stanowi jednak dokładnego odzwierciedlenia Ameryki lat 20. i 30. Fabuła natomiast jest już jak najbardziej realna. Gdyby usunąć elementy fantastyczne byłby to typowy kryminał noir. Autorowi udało się zebrać wszystkie cechy charakterystyczne dla tego gatunku, z bohaterami włącznie. Brakowało mi jedynie klasycznej femme fatale w obcisłej sukience, zarzucającej zalotnie bujnymi lokami i kuszącej niewinnych mężczyzn. Mamy za to policjantów, którzy przywykli do ponurej atmosfery miasta i panoszących się wszędzie przestępców. I tutaj pojawia się mała rysa na idealnej dotąd powieści. Wszyscy stróże prawa zlewali mi się w jedno. Zabrakło mi głębszej charakterystyki albo cech właściwych danemu bohaterowi. Reszta jest w porządku. Alfie od pierwszych scen skradł mi serce. Opasły mafiozo natomiast stanowi wisienkę na torcie całej przestępczości Grimm City.

Pełną wersję recenzji znajdziecie na stronie: Polacy nie gęsi...

"Całą tę wielobarwną hałastrę ślepo podążającą za modą na kolory miał zresztą, w zależności od nastroju, albo za stado potulnych, karnych owiec, którym co powiesz, to zrobią, albo za bandę hipokrytów. Chcesz mieszkać w brudnym, zaropiałym i czarnym mieście Grimm? To noś się, kurwa, w jego barwach! Śmierdź jak ono, a nie mam, nie oszukuj ludzi wokół, fałszywych jak ty, zapachem kwiatów, cytrusów czy Bajarz wie czym jeszcze. Grimm city lepi się od tłustych czarnych kropel! Między jego budynkami niemal nieustannie wirują płatki czarnego śniegu, a powietrze jest ciężkie i naznaczone śmiercią!"

Recenzja powstała przy współpracy z:


Ocena:
5/6

Dane techniczne:
Wydawnictwo: SQN
Data wydania: 13 kwietnia 2016
Liczba stron: 384
Oprawa: miękka ze skrzydełkami