Dorian miał wszystko – młodą i piękną żonę, dom w dobrej dzielnicy Jarocina, zdolnego syna, udany seks, ciekawą pracę i poukładane życie. Nie potrzebował zmian! Nagle jego świat legł w gruzach, runęło wszystko, co do tej pory było dla niego ważne. I nie spowodował tego żaden kataklizm, a… samospełniające się wizje, które wtargnęły w jego uporządkowany świat.
Ten spokojny mężczyzna uwikłany zostaje w pasmo nieprzewidzianych sytuacji, które zapowiadają tragedię. Co ma z tym wspólnego kobieta w czerwonej sukni? Czy Dorian będzie mógł odwrócić bieg wypadków?
Dawid Waszak to młody autor, który, jak sam twierdzi, "ma w duszy rocka". Nie mogło być inaczej, skoro urodził się w Jarocinie, mieście kojarzonym głównie z jednym - dobrą muzyką. W tej chwili na swoim koncie ma trzy książki, w tym "Czerwień obłędu", której akcja dzieje się w jego rodzinnej miejscowości. To moje pierwsze spotkanie z twórczością autora. Czy udane?
Zacznijmy od tego, że jest to powieść na jeden wieczór. Całość mieści się na zaledwie 176 stronach. Jako czytelnik wolę bardziej opasłe tomy, twórca natomiast musi wykazać się dużym talentem, aby usatysfakcjonować czytelnika tak krótką formą. W tym wypadku wszystko zostało maksymalnie skondensowane. Dużo treści, akcji i przemyśleń głównego bohatera. Rzecz dzieje się szybko, nie ma momentów na głębszą refleksję. Dorian doznaje wizji, które zapoczątkowują cały ciąg zdarzeń. Wydawałoby się, że to coś, czego moglibyśmy mu pozazdrościć. W końcu można dzięki nim uniknąć wypadku lub innych przeciwności losu. Ale czy rzeczywiście? Okazuje się, że nie wszystko jest takie, na jakie wygląda. Wizje panoszą się w umyśle bohatera sprawiając, że traci rozeznanie co jest rzeczywistością, a co wytworem jego wyobraźni.
Książka wciągnęła mnie od samego początku. Cały czas coś się dzieje, a czytelnik nie może się doczekać co będzie dalej. Akcja pędzi do przodu w błyskawicznym tempie. Dla jednych będzie to zaletą, dla innych wadą. Ja nie jestem fanką długich opisów i thriller musi być dla mnie zwięzły, konkretny, z szybkimi zwrotami akcji. Całość napisana została lekkim, przystępnym językiem - można by wręcz rzec, potocznym. Dzięki temu bardziej możemy skupić się na tym, co chce nam przekazać główny bohater. Traktujemy go jak znajomego, który opowiada nam swoją historię. Zarówno ilość stron, jak i styl pisania sprawia, że spokojnie możemy podsunąć "Czerwień obłędu" komuś, kto nie czyta zbyt wiele.
Skupmy się przez chwilę na Dorianie. Od początku nie mamy problemu, aby się z nim identyfikować. Życie, które prowadzi, mogłoby należeć do wielu z nas. Rodzina, praca, pasje, większe bądź mniejsze problemy... Brzmi znajomo, prawda? To, że bohater jest jednocześnie narratorem, sprawia, że czujemy jakbyśmy czytali czyjś pamiętnik. Możemy zagłębić się w psychikę bohatera, poznać jego myśli, uczucia, a także rozterki. I tutaj pojawia się pierwsza rysa. Moim zdaniem objętość książki nie pozwala skupić się w wystarczający sposób na tych zagadnieniach. Akcja jest ważna, dobrze, że szybko posuwa się naprzód, ale to, co dzieje się w umyśle Doriana, jest równie ważne, o ile nie istotniejsze! Po skończonej lekturze czułam spory niedosyt. Niestety, mamy tu do czynienia z niewykorzystanym potencjałem. Ciekawi bohaterowie, o których chętnie poczytałabym więcej, doskonały pomysł na fabułę, która również mogłaby się rozwinąć, a także zakończenie, które niestety totalnie mnie rozczarowało. Sądzę, że książka zyskałaby wiele gdyby była o połowę grubsza. Mimo wszystko, uważam, że warto było spędzić z nią czas i nie wykluczam ponownego spotkania z twórczością Dawida Waszaka.
Ocena: 4+/6
Dawid Waszak to młody autor, który, jak sam twierdzi, "ma w duszy rocka". Nie mogło być inaczej, skoro urodził się w Jarocinie, mieście kojarzonym głównie z jednym - dobrą muzyką. W tej chwili na swoim koncie ma trzy książki, w tym "Czerwień obłędu", której akcja dzieje się w jego rodzinnej miejscowości. To moje pierwsze spotkanie z twórczością autora. Czy udane?
Zacznijmy od tego, że jest to powieść na jeden wieczór. Całość mieści się na zaledwie 176 stronach. Jako czytelnik wolę bardziej opasłe tomy, twórca natomiast musi wykazać się dużym talentem, aby usatysfakcjonować czytelnika tak krótką formą. W tym wypadku wszystko zostało maksymalnie skondensowane. Dużo treści, akcji i przemyśleń głównego bohatera. Rzecz dzieje się szybko, nie ma momentów na głębszą refleksję. Dorian doznaje wizji, które zapoczątkowują cały ciąg zdarzeń. Wydawałoby się, że to coś, czego moglibyśmy mu pozazdrościć. W końcu można dzięki nim uniknąć wypadku lub innych przeciwności losu. Ale czy rzeczywiście? Okazuje się, że nie wszystko jest takie, na jakie wygląda. Wizje panoszą się w umyśle bohatera sprawiając, że traci rozeznanie co jest rzeczywistością, a co wytworem jego wyobraźni.
Książka wciągnęła mnie od samego początku. Cały czas coś się dzieje, a czytelnik nie może się doczekać co będzie dalej. Akcja pędzi do przodu w błyskawicznym tempie. Dla jednych będzie to zaletą, dla innych wadą. Ja nie jestem fanką długich opisów i thriller musi być dla mnie zwięzły, konkretny, z szybkimi zwrotami akcji. Całość napisana została lekkim, przystępnym językiem - można by wręcz rzec, potocznym. Dzięki temu bardziej możemy skupić się na tym, co chce nam przekazać główny bohater. Traktujemy go jak znajomego, który opowiada nam swoją historię. Zarówno ilość stron, jak i styl pisania sprawia, że spokojnie możemy podsunąć "Czerwień obłędu" komuś, kto nie czyta zbyt wiele.
Skupmy się przez chwilę na Dorianie. Od początku nie mamy problemu, aby się z nim identyfikować. Życie, które prowadzi, mogłoby należeć do wielu z nas. Rodzina, praca, pasje, większe bądź mniejsze problemy... Brzmi znajomo, prawda? To, że bohater jest jednocześnie narratorem, sprawia, że czujemy jakbyśmy czytali czyjś pamiętnik. Możemy zagłębić się w psychikę bohatera, poznać jego myśli, uczucia, a także rozterki. I tutaj pojawia się pierwsza rysa. Moim zdaniem objętość książki nie pozwala skupić się w wystarczający sposób na tych zagadnieniach. Akcja jest ważna, dobrze, że szybko posuwa się naprzód, ale to, co dzieje się w umyśle Doriana, jest równie ważne, o ile nie istotniejsze! Po skończonej lekturze czułam spory niedosyt. Niestety, mamy tu do czynienia z niewykorzystanym potencjałem. Ciekawi bohaterowie, o których chętnie poczytałabym więcej, doskonały pomysł na fabułę, która również mogłaby się rozwinąć, a także zakończenie, które niestety totalnie mnie rozczarowało. Sądzę, że książka zyskałaby wiele gdyby była o połowę grubsza. Mimo wszystko, uważam, że warto było spędzić z nią czas i nie wykluczam ponownego spotkania z twórczością Dawida Waszaka.
Ocena: 4+/6
Dane techniczne:
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 3 września 2015
Liczba stron: 176
Oprawa: miękka
Oooo nie, to zdecydowanie ksiażka nie dla mnie :D Szczerze, czytając opis stwierdziłam, że w 100% nie wpasowuje się w mój gust. I jeszcze ta okładka... Chyba podziękuję. Chyba napewno :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam (i zapraszam, oddaję wszystkie szczere komentarze ^^)
Czytam, piszę, recenzuję, polecam
Staram się nie patrzeć na okładki przy wyborze książki, chociaż są takie, które właśnie okładką przyciągają naszą uwagę. :) A książka typowo dla fanów thrillerów. Zapraszam do przejrzenia innych propozycji, może któraś przypadnie Ci do gustu.
UsuńPozdrawiam.
Chętnie przeczytam bo zapowiada sie ciekawie. I okładka jest super. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZachęcam, bardzo szybko się ja czyta. :)
UsuńPozdrawiam.